Pomimo postępującego rozwoju gospodarczego w naszym kraju, a co za tym idzie coraz większej dominacji usług i handlu na rynku, pozostałe dwa sektory gospodarki dalej znajdują swoje zastosowanie. Czy raczej może znajdowałyby, gdyby były odpowiednio zarządzane, a decyzje podejmowano z rozsądkiem. Przemysł, a dokładniej przemysł hutniczy, w dalszym ciągu stanowi źródło dochodów, miejsc pracy i produktów, które są potrzebne w obecnych czasach. Dlaczego więc Huta w Częstochowie nie daje tego, co powinna?
Przeszłość huty
Założenie Huty Częstochowa przypada na rok 1896. Budowę zainicjował Bernard Ludwik Hantke. Powstała, aby zaspokajać potrzeby miasta; zlokalizowana na jego obrzeżach (w dzielnicy Raków) swoją działalność i produkcję opierała na występujących na Jurze zasobach wapienia, a także rud żelaza. Częstochowski zakład skupiał się na wytwarzaniu blach grubych – był ich głównym producentem w Polsce. Na drodze pojawiały się coraz to nowsze problemy związane z zadłużeniami i zobowiązaniami, a huta wielokrotnie przechodziła z rąk do rąk.
Od roku nic się nie dzieje
Chociaż problemy z działaniem huty zaczęły się już jakiś czas temu, dopiero pod koniec zeszłego roku cała sprawa zaczęła przybierać naprawdę niepokojący bieg. Zakład, będący niegdyś w rękach Skarbu Państwa, w późniejszym czasie zarządzany przez Ukraińców, trafił w końcu po kolejnych perypetiach w ręce Hindusów, którzy nieumiejętnym zarządzaniem ostatecznie przyczynili się do upadku huty. Łatwo można to zauważyć na podstawie faktu, że hałasów związanych z produkcją nie słyszano na Rakowie od prawie roku, a wszyscy pracownicy zostali odesłani do domów – część do pracy zdalnej, a pozostali na tzw. nieświadczenie pracy.
Zarząd huty mimo problemów dalej brnął w kolejne zamówienia, co tylko pogłębiało coraz bardziej i bardziej rosnące zadłużenie. W końcu kwoty do spłacenia okazały się tak astronomiczne, że, aby pokryć całe zadłużenie, trzeba by z dwa razy trafić szczęśliwe numerki. Szkopuł taki, że nie w „lotka”, a w Eurojackpot.
Wszystkie koszty poszły w górę, zakład przestał produkować, pracownicy zostali odesłani do domów, a do tego na wszystko brakowało i brakuje pieniędzy. A co z maszynami? No właśnie. Nie mogą one przecież stać w nieskończoność i czekać, aż ktoś nagle po kilku latach sobie o nich przypomni. Jeżeli huta nie chce narobić sobie kolejnych niebotycznych długów, urządzenia koniecznie muszą ruszyć przed zimą (miały rozpocząć pracę w kwietniu tego roku – w ciszy dotarliśmy do października).Niskie temperatury oraz długotrwałe nieuruchamianie i nieremontowanie maszyn mogą spowodować, że staną się one niesprawne, a wznowienie produkcji okaże się niemożliwe.
Nasłuchujemy i nic nie słychać
Na Rakowie w dalszym ciągu utrzymuje się cisza, taka sama od roku. Produkcja zatrzymała się na stałym poziomie równym zero, a pensje pracowników zmniejszane są o kolejne kwoty. Pierwotnie wypłacane było 100% wynagrodzenia, potem odpadły pierwsze złotówki, teraz (od sierpnia) zatrudnionym w hucie należy się już tylko 60% płacy w ramach tzw. postojowego. Pracownicy dostali całe 1000 złotych w ramach pensji za wrzesień plus obietnicę, że resztę otrzymają kiedyś. To „kiedyś” nie zostało przez nikogo sprecyzowane.
Nie oszukujmy się, ale w 2024 roku za 1000 złotych w kieszeni może wyżywić się w ciągu miesiąca dwójka studentów, którzy dietę opierają na tostach i makaronie z serem.
Jak już wcześniej zostało wspomniane, data rzekomego rozpoczęcia produkcji w hucie przesuwała się z każdym kolejnym miesiącem. Pracownicy ciągle słyszeli to samo zdanie: „od przyszłego miesiąca mamy ruszyć z produkcją”. Zaczęło się od kwietnia. Zaraz będą święta, tylko że nie Wielkanocne, a Bożego Narodzenia. To zupełnie jak z tym subiektywnym poczuciem czasu na przystankach w Krakowie. Stoisz i czekasz na tramwaj, patrzysz na ekran i widzisz, że twój numer odjeżdża za minutę. I ta minuta trwa kolejne pięć minut.
Upadłość po raz…
24 października huta ostatecznie i definitywnie upadła. Upadała po raz pierwszy, po raz drugi i… w końcu po raz trzeci. Pierwszy wniosek o jej upadłość pojawił się w kwietniu tego roku, a na każde kolejne orzeczenie o upadłości wnoszone było zażalenie do sądu o uchylenie decyzji. Dopiero teraz sąd w końcu odrzucił zażalenie, co ostatecznie potwierdziło upadłość zakładu, umożliwiając inwestorom myślenie o jego zakupie.
Gdzie w tym czasie było państwo?
Z uwagi na obecną sytuację polityczną na Ukrainie oraz rosnące zapotrzebowanie na blachy zbrojeniowe huta powinna aż przegrzewać się od natłoku pracy. Dlaczego? Ponieważ jako producent blach grubych Huta Częstochowa może dostarczać m.in. blachy wykorzystywane na potrzeby obronności, tak aktualnie pożądane. Huty jednak nie przejęła państwowa zbrojeniówka. Zgłosili się poprzedni właściciele zakładu, którzy już wcześniej doprowadzili go do upadłości.
Pracownicy mają dość
Pracownicy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce, skoro nie widać było żadnej pomocnej dłoni wyciągniętej w ich kierunku. 23 października niemal 300 hutników z Częstochowy zdecydowało się zawalczyć o racje swoje i swoich kolegów. Wsiedli do autokarów i zaopatrzeni we flagi i kamizelki odblaskowe ruszyli do Warszawy. Łącznie liczba protestujących przekroczyła 400 osób, wśród których znaleźli się przedstawiciele również innych zakładów hutniczych. Zjechali do stolicy z nadzieją, że gdy władze zobaczą kilkuset pracowników pod swoimi oknami, ich problemy nie będą dłużej lekceważone.
Do premiera Donalda Tuska skierowana została petycja, w której zatrudnieni w zakładzie wskazali na zaistniałe już jakiś czas temu problemy i zwrócili się o pomoc państwa, do tej pory nieudzieloną. W petycji zawarli prośbę o pożyczkę, dzięki której mogliby w końcu otrzymać zaległe pensje i wznowić produkcję pod nowym dzierżawcą oraz podkreślili ogólny problem przemysłu hutniczego na terenie Polski,który do tej pory nie został w żaden sposób rozwiązany.
Zdesperowani pracownicy po głośnej manifestacji swego niezadowolenia wrócili do Częstochowy, po czym następnego dnia ogłoszona została nieodwołalna decyzja o trzeciej i – miejmy nadzieję ostatniej – upadłości huty. Przypadek a może przeznaczenie?
Pojawiają się głosy o teoretycznej poprawie sytuacji huty, tak samo jak kilka dni po proteście pracowników w Warszawie pojawiły się w Internecie artykuły o tym, jaki to Huta Częstochowa posiada potencjał produkcyjny w oczach państwa, który wcześniej nie był przez nikogo dostrzegany.
Co wiadomość, to coś nowego. Na jakąkolwiek pozytywną informację, czy to o wznowieniu produkcji, czy otrzymaniu zaległego wynagrodzenia, oczekują setki pracowników, a wraz z nimi ich rodziny. Czy huta w końcu odbije się od dna, na którym przeleżała ostatnie miesiące, czy jednak wszyscy dookoła pozostaną ślepi na jej problemy? Nie pozostaje nic innego, jak czekać na pozytywne rozwiązanie tej ciągnącej się w nieskończoność sprawy.
Korekta: Jolanta Spyrka
II Korekta: Małgorzata Nowak
Źródło grafiki tytułowej i źródła zdjęć w tekście: Wikimedia Commons
Wstawienie zdjęć: Łukasz Cieśliński