Przejdź do treści
Strona główna » Czy Izrael chroni Zachód? O rosyjskich wpływach na Bliskim Wschodzie

Czy Izrael chroni Zachód? O rosyjskich wpływach na Bliskim Wschodzie

Źródło: Barwenkowski / Wikimedia Commons

W nocy z 2 na 3 października izraelskie wojsko zaatakowało okolice bazy lotniczej Humajmim w Syrii. Zważywszy na fakt, iż Izrael ostatnimi czasy przeprowadza częste naloty na swoich bliskowschodnich sąsiadów, atak ten nie powinien nikogo dziwić. Należy jednak odnotować, iż w nadmorskim mieście Humajmim, w owej zaatakowanej bazie, stacjonują rosyjscy żołnierze wspierający reżim Baszara al-Asada. Zdarzenie to nie powinno mieć większego wpływu na rosnącą eskalację konfliktu na Bliskim Wschodzie, jednakże obecność rosyjskich żołnierzy w Syrii skłania do refleksji na temat istotnych wpływów Rosji w regionie.

We wtorkowy wieczór Islamska Republika Iranu dokonała odwetu za zabójstwo Ismaila Haniyeha, Hassana Nasrallaha oraz zastępcy dowódcy Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, Abbasa Nilforoushana. W kierunku Izraela wystrzelono ponad 200 rakiet balistycznych, które w większości zostały przechwycone przez izraelski system obrony powietrznej. Mimo to kilka rakiet zdołało przebić się przez Żelazną Kopułę i wyrządzić szkody. Jakie dokładnie, tego dowiemy się za jakiś czas, gdy dostępne będą pierwsze zdjęcia satelitarne zaatakowanych izraelskich obiektów wojskowych. Podczas owego ataku na jednym z popularnych kanałów informacyjnych na Instagramie pojawiło się wiele serduszek i radosnych emotikonów, wskazujących na poparcie wobec irańskich działań dążących do anihilacji Izraela. Choć w większości entuzjazm ten wynika prawdopodobnie z działań armii izraelskiej w Gazie oraz Libanie, to należy zadać sobie pytanie, w jakim stopniu jest on moralny. Wszak wiele osób popierających obecny reżim ajatollahów zapewne wspiera Ukrainę odpierającą rosyjskiego najeźdźcę. Dochodzi tutaj zatem do konfliktu interesów, albowiem Islamska Republika Iranu wspierana jest przez Rosję. A co za tym idzie – również przez Hezbollah, Hamas, Huti i pozostałe szyickie milicje w Syrii i Iraku, organizacje terrorystyczne, które od 7 października stale atakują izraelskie terytorium.

Źródło: Wikimedia Commons

Swoją obecność na Bliskim Wschodzie Rosja zaczęła zaznaczać w 1999 roku, gdy władzę objął Putin. Miało to związek z wybuchem wojny czeczeńskiej, a Arabia Saudyjska stała się pierwszym państwem na liście dążeń do normalizacji stosunków międzynarodowych. Następnie nastąpiła próba odbudowy relacji z dawnymi sojusznikami, w tym z Syrią, która z czasem stała się istotnym sprzymierzeńcem Moskwy. Państwa te zaczęły wymieniać się militarnym doświadczeniem, a w Syrii powstały pierwsze rosyjskie bazy. Największy przewrót w polityce zagranicznej Rosji, ukierunkowanej na Bliski Wschód, nastąpił po wybuchu Arabskiej Wiosny w 2011 roku. Rewolucja w Syrii otworzyła Putinowi drzwi do szerokich działań na tym terytorium i dążeń do zmian w hierarchii sił. Podczas wojny domowej w Syrii Rosja stała po stronie dyktatora Baszara al-Asada. Z oczywistych względów konflikt w Syrii przerodził się w „bliskowschodnią wojnę” ze Stanami Zjednoczonymi o status najpotężniejszego mocarstwa sprawującego władzę w regionie.

W kręgach zainteresowania Rosji jest także Islamska Republika Iranu – największy wróg Izraela – która od lat grozi anihilacją żydowskiego państwa. Moskwę i Teheran łączy nienawiść do Stanów Zjednoczonych i z nienawiści tej podjęły się niewątpliwie niebezpiecznego sojuszu, nazywanego „osią zła”. Jego celem jest destabilizacja nie tylko Bliskiego Wschodu, ale również i innych miejsc na świecie, w tym Europy (za sprawą wojny w Ukrainie) i Azji, dzięki wsparciu z Chin. Sojusz ten szczególnie zacieśnił się po rozpoczęciu wojny za naszą wschodnią granicą, gdy objęta sankcjami Rosja musiała szukać nowych rozwiązań gospodarczych. Znalazła je wśród tych, którzy borykają się z takim samym wykluczeniem na arenie międzynarodowej, będącym skutkiem ich polityki. Tak oto zawiązał się sojusz, który za wszelką cenę dąży do osłabienia pozycji Stanów Zjednoczonych oraz oferuje wzajemne wsparcie w realizacji swoich celów. Dla Rosji głównym celem jest Ukraina, dla Chin Tajwan. A dla Iranu? Rola niezwyciężonego mocarstwa, które zagrozi Izraelowi.

Sojusz rosyjsko-chińsko-irański to obecnie ogromne zagrożenie dla Zachodu oraz regionów sąsiadujących z tymi państwami. Widać to na Bliskim Wschodzie, gdzie Iran, finansowany i dozbrajany przez Rosję, czyni coraz śmielsze kroki w konflikcie z Izraelem. To między innymi Iran odpowiedzialny jest za tragiczne wydarzenia z 7 października 2023 roku, kiedy opłacana przez ten kraj organizacja terrorystyczna Hamas dokonała brutalnego ataku, w którym zamordowano ponad 1200 obywateli Izraela. To Iran stoi za podżeganiem do ataków na społeczności żydowskie na całym świecie. To również Iran stworzył proxy, które mają bronić ajatollahów przed Izraelem. Do irańskich bojówek zaliczamy chociażby Hezbollah, który 8 października 2023 dołączył do wojny z Izraelem i od roku nieustannie ostrzeliwuje jego północne tereny. Co więcej, broń dla Hezbollahu dostarczona została również z Moskwy, w tym rosyjskie pociski przeciwrakietowe o zasięgu 300 km. Czy dana bojówka wciąż je posiada? To już kwestia sporna, albowiem w ostatnich dniach Izrael znacząco osłabił potencjał militarny organizacji terrorystycznej z Libanu. Mimo to fakt dozbrajania przez Rosję organizacji pokroju Hezbollahu czy Hamasu jest bardzo istotny.

Źródło: Rosyjskie Biuro Prasowe i Informacyjne Prezydenta / Wikimedia Commons

Korzyści są obustronne, jako że Iran wspiera Rosję poprzez dostarczanie jej rakiet balistycznych wykorzystywanych w Ukrainie. Istnieją pewne podejrzenia, jakoby transakcje te miały pomóc Iranowi wejść w posiadanie broni nuklearnej. Ponadto w momencie eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie w kwietniu tego roku sekretarz rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa Siergiej Szojgu odwiedził Teheran w celu finalizacji umowy dotyczącej przekazania ajatollahom systemu obrony przeciwlotniczej. Rosja wspiera również Huti, którzy sieją postrach w ogarniętym kryzysie Jemenie. Choć Kreml nie uczestniczy bezpośrednio w wojnie, to zdecydowanie dolewa oliwy do ognia i robi wszystko, co tylko się da, by podpalić Bliski Wschód.

Niewątpliwie dalsza eskalacja w regionie jest na rękę Rosji, albowiem Ukraina schodzi dzięki temu na dalszy plan – Stany Zjednoczone muszą zapewnić większy pakiet pomocy militarnej nie tylko naszym wschodnim sąsiadom, ale także Izraelowi, który od prawie roku znajduje się w stanie wojny. W dodatku Waszyngton musi zachować czujność w kwestii Chin i Tajwanu. Nic więc dziwnego, że Putin dozbraja Iran i jej proxy oraz zachęca do śmiałych działań przeciwko Izraelowi. Te najpewniej nie zmienią układu sił w regionie – Izrael wydaje się zbyt potężny militarnie, a także zbyt zmotywowany do odpierania ataków wrogów. Dąży również do stworzenia nowego Bliskiego Wschodu – koalicji państwa żydowskiego z niektórymi krajami arabskimi, która raz na zawsze skutecznie odstraszyłaby Iran. Mimo to w najbliższym czasie dochodzić będzie do dalszej eskalacji i działań na pograniczu wojny. Czy do niej dojdzie? Ten scenariusz to jak prezent urodzinowy dla Putina. Bliski Wschód jest priorytetem w polityce zagranicznej Rosji w kwestii destabilizacji przychylnej dla Moskwy, co pozwoli na śmielsze poczynania w Ukrainie. Tym samym można pochylić się nad tezą, jakoby izraelskie walki z irańskimi proxy działały poniekąd na korzyść Zachodu.


Stopka redakcyjna

Źródło zdjęcia tytułowego: Wikimedia Commons / NatigKrolik

Korekta: Anna Czernecka

II Korekta: Jolanta Spyrka

Wstawienie: Łukasz Cieśliński

Dodaj komentarz

Skip to content