Korekta: Kamila Szymczak
Dlaczego obecny rząd za pomocą ustawy nie mógł dokonać zmian w TVP? W jaki sposób nowe władze telewizji publicznej mianowane przez Ministra Kultury Bartłomieja Sienkiewicza skutecznie dotarły do siedziby telewizji na Woronicza pomimo okupacji tego gmachu przez parlamentarzystów Zjednoczonej Prawicy? Czy Prawo i Sprawiedliwość miało szansę utrzymać swoją telewizję propagandową w swoich rękach?
Na te i inne pytania postaram się odpowiedzieć w moim trzyczęściowym cyklu felietonów na temat ostatnich zmian w Telewizji Polskiej. W pierwszej części mojego felietonu skupię się przede wszystkim na prezentacji drogi PiS-u do objęcia kontroli nad TVP. Na wstępie zaznaczę, że skupie się tylko i wyłącznie o zmianach w TVP, pomijając inne media publiczne, czyli Polskie Radio i Polską Agencję Prasową. W drugiej części tego felietonu opisze okoliczności uchwalenia uchwały o mediach publicznych dokonaną przez Sejm 19 grudnia 2023 roku oraz również dokładnie opiszę wydarzenia, do których doszło 20 grudnia ze wszystkimi szczegółami. Natomiast w ostatniej części przedstawię m.in. komedię związaną z prezesami TVP i wpisywaniem bądź niewpisywaniem członków zarządy i rady nadzorczej telewizji publiczne do KRS. Jednak żeby bardziej zrozumieć, czemu przejęcie TVP z rąk PiS-u wyglądał tak, a nie inaczej, należy przenieść się w czasie do 2015 roku, w którym Zjednoczona Prawica przejmowała władzę w naszym kraju po koalicji PO-PSL.
Dwie nowelizacje ustawy medialnej i konferencja Kurskiego, czyli pierwsze kroki PiS w TVP
Politycy PiS krytykowali Telewizję Polską, nim partia ta objęła władzę od rządu Ewy Kopacz. Uważali, że to medium publiczne dążyło do komercjalizacji oraz faworyzowało partie liberalno-lewicowe w programach informacyjnych i publicystycznych, dyskryminując przy tym partie prawicowe. Tak więc było wiadome, że jak Zjednoczona Prawica zdobędzie po wyborach parlamentarnych większość w Sejmie, to będzie przeprowadzać zmiany we wszystkich mediach publicznych. I tak też się stało. PiS miało większość w Sejmie i Senacie, a dodatkowo od 2015 roku Prezydentem RP jest wywodzący się z PiS Andrzej Duda. To oznaczało, że ówczesny rząd mógł dokonać zmian w mediach publicznych drogą ustawy, co właśnie uczynił.
Już 28 grudnia 2015 roku, czyli 1,5 miesiąca po objęciu władzy przez PiS, do Sejmu wpłynął projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji (tzw. „mała” ustawa medialna). Najważniejszym punktem tego projektu ustawy był zapis, w którym z dniem wejścia jej w życie wygasną mandaty dotychczasowych członków zarządów i rad nadzorczych m.in. TVP. Nowych członków tych organów miał od tej chwili powoływać Minister Skarbu Państwa (odpowiednik obecnego ministra aktywów państwowych), a nie jak dawniej było Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji (KRRiT) na wniosek rad nadzorczych mediów publicznych. Ta nowelizacja ustawy przeszła ekspresowo przez Sejm, bo już 30 grudnia Izba Niższa parlamentu uchwaliła ten projekt nowelizacji i przekazała do Senatu. Dzień później Izba Wyższa parlamentu uchwaliła i przekazała Prezydentowi tę nowelizację do podpisu. 7 stycznia 2016 roku Prezydent RP Andrzej Duda podpisał małą ustawę medialną. To oznaczało, że w tym dniu wygasły mandaty członków zarządów i rad nadzorczych TVP i Polskiego Radia.
Następnego dnia minister skarbu Dawid Jackiewicz na stanowisko prezesa telewizji publicznej powołał Jacka Kurskiego. W przeszłości był czynnym politykiem PiS i Solidarnej Polski. Jeszcze dwa dni przed objęciem szefostwa w telewizji publicznej był wiceministrem kultury. Co ciekawe, w wywiadzie w 2006 roku Kurski obiecał, że nie będzie prezesem TVP. Uważał wtedy, że w gabinecie prezesa telewizji nie powinien być polityk, a sam siebie postrzegał jako polityka frontowego, twardego i aktywnego. Jednakzmienił to przekonanie, co potwierdził na swojej konferencji prasowej (a w zasadzie oświadczeniu prasowym), która miała miejsce w głównej siedzibie TVP na Woronicza 17 w Warszawie. W pewnym sensie, podczas jego spotkania z dziennikarzami nawiązał do wywiadu, który przywołałem. Powiedział, że jego przeszłość polityczna oraz rozumienie świata mediów przez niego są gwarantem tego, że będzie umieć uchronić niezależność i wolność TVP. No cóż… do niedawna wiceminister kultury, czynny polityk miał zapewnić niezależność telewizji. PiS mógł przynajmniej zachować pozory nieingerencji rządu w media. Dodatkowo Kurski argumentując to, że będzie chronić niezależności TVP, powiedział, że rozumie świat mediów. Rozumienie pewnych rzeczy to rzecz indywidualna. Każdy człowiek może interpretować pewne rzeczy dobrze bądź źle. Jacek Kurski z całą pewnością źle zrozumiał świat mediów jako tubę propagandową partii rządzącej. Jak się później okaże, interpretacja czy też rozumienie pewnych zjawisk w kontekście zmian w TVP w 2023 roku będzie miało ważne, jak nie kluczowe znaczenie, ale o tym później. Podczas tego oświadczenia towarzyszyli mu m.in. Danuta Holecka (jak się okaże główna twarz propagandy PiS-owskiej w TVP) oraz Przemysław Babiarz.
Po objęciu szefostwa w Telewizji Polskiej przez Jacka Kurskiego doszło do czystek w tej instytucji. Oprócz zwolnień członków zarządu i rady nadzorczej zwolniono bądź zrezygnowali z pracy tacy dziennikarze jak Piotr Kraśko, Diana Rudnik, Beata Tadla, Radomir Wit, Kamil Dziubka czy chociażby ci, którzy wrócą do TVP po 20 grudnia 2023, czyli m.in. Marek Czyż, Marcin Antosiewicz, Dorota Wysocka-Schnepf , Maciej Orłoś oraz Tomasz Sygut (ten, który zostanie mianowany prezesem TVP przez Bartłomieja Sienkiewicza). W ich miejsce natomiast zatrudniono takie persony jak Michał Rachoń (z TV Republika), Bartłomiej Graczak (z TV Republika), Magdalena Ogórek czy chociażby Jarosław Jakimowicz.
źródło:Gazeta Wyborcza
Aby zwieńczyć zmiany w mediach publicznych, Zjednoczona Prawica przeforsowała przez parlament tzw. „dużą” ustawę medialną (nazywana również pomostową ustawą medialną). Najważniejszy zapis tej ustawy zakładał, że TVP, Polskie Radio i PAP mają zostać przekształcone w instytucje mediów narodowych oraz powołać Radę Mediów Narodowych. W skład tego organu miałoby wchodzić 5 członków, z czego trzech miał wybierać Sejm, a dwóch wskazanych przez największe partie opozycyjne – prezydent. Ich kadencja ma trwać 6 lat, czyli dłużej niż kadencje parlamentu (4 lata) oraz prezydenta (5 lat). RMN miała przejąć kompetencje od ministra skarbu i od wejścia tej ustawy w życie członkowie tego organu mieli powoływać zarządy i rady nadzorcze mediów narodowych. Pomostowa ustawa medialna pierwotnie miała powszechnie obowiązywać od 1 lipca 2016 roku, lecz odłożono ją w czasie. Powodem jest zakres zmian, które musiała notyfikować Unia Europejska. Ostatecznie „duża” ustawa medialna weszła w życie 6 dni później.
W grudniu 2016 roku Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepisy tzw. „małej” ustawy medialnej są częściowo niezgodne z Konstytucją. Za niezgodne z najważniejszym aktem prawnym w Polsce sędziowie Trybunału Konstytucyjnego uznali wyłączenie KRRiT z procesu powoływania władz TVP oraz Polskiego Radia. Natomiast za zgodne z Konstytucją Trybunał uznał przepisy skracające kadencję członków zarządu i rad nadzorczych mediów publicznych oraz przepisy wyłączające procedurę konkursową przy wyborze nowych władz tych mediów.
Ówczesna opozycja o TVPiS
Wszyscy dobrze wiemy, jak wyglądała propaganda rządowa w TVP w latach 2016-2023, więc nie będę jej opisywać. W tej części artykułu przedstawię, jakie podejście do TVP miały dotychczasowe partie opozycyjne.
Platforma Obywatelska sprzeciwiała się zmianom w mediach publicznych przeprowadzonych przez rząd Zjednoczonej Prawicy w 2016 roku. Uważała, że TVP nie jest telewizją rzetelną i pluralistyczną,tylko tubą propagandową ówczesnej władzy. Rafał Trzaskowski, kandydat na Prezydenta RP w 2020 roku z ramienia KO w swojej kampanii wyborczej głosił hasła likwidacji TVP INFO. Takie stanowisko głosiła również cała Koalicja Obywatelska. W grudniu 2022 roku partia Donalda Tuska złożyła w Sejmie projekt likwidujący kanał informacyjny telewizji rządowej, jednak został on odrzucony.
Politycy Lewicy, podobnie jak KO, uważała, że TVP nie jest obiektywna. Jednak w odróżnieniu od tej partii, Lewica była przeciwnikiem likwidacji TVP INFO. Uważała, że należy po prostu zwolnić propagandzistów a zatrudnić w ich miejsce niezależnych dziennikarzy.
Polskie Stronnictwo Ludowe oraz Polska 2050 miały ten sam stosunek do Telewizji Polskiej. Podobnie jak Lewica, PSL i partia Szymona Hołowni byli przeciwnikami pomysłu likwidacji kanału informacyjnego TVP. Ludowcy głosowali przeciw „małej” i „dużej/pomostowej” ustawie medialnej. Natomiast Polska 2050 przygotowała swój plan naprawy m.in. TVP. Miały być publiczne i otwarte konkursy na szefa telewizji oraz miała nastąpić likwidacja Rady Mediów Narodowych.
Za to Konfederacja poszła o krok dalej. Chciała likwidacji nie tylko TVP INFO, ale chciała zlikwidować telewizję publiczną w całości. Politycy tej formacji argumentowali to tym, że TVP jest podatna na wpływy władzy, niezależnie która partia by rządziła. Podobnie jak wcześniej wymienione partie uważali, że TVP jest tubą propagandową partii Jarosława Kaczyńskiego.
źródło: PolskieRadio24.pl
Jeżeli chodzi o Kukiz’15 to sprawa jest bardziej skomplikowana. Formacja ta w sprawie Telewizji Polskiej wykazywała się swego rodzaju dwubiegunowością. W VIII kadencji Sejmu, gdy procedowane były nowelizacje ustawy medialnej, to klub Pawła Kukiza podczas głosowania nad „małą” ustawą medialną w zdecydowanej większości wstrzymał się od głosu, tłumacząc to tym, że daje rządowi Zjednoczonej Prawicy swoisty kredyt zaufania. Jednak Kukiz stracił zaufanie do rządu, bowiem jego ugrupowanie głosowało przeciw „dużej” ustawie medialnej. Na początku IX kadencji, podczas głosowania nad 2 miliardami złotych dla TVP, Kukiz’15 jeszcze głosował przeciw, lecz nad projektem ustawy likwidującej TVP INFO dwóch z trzech posłów tej formacji zagłosowało za odrzuceniem tego projektu. Sam Paweł Kukiz wstrzymał się od głosu. Warto w tym miejscu, że były lider zespołu „Piersi” krytykował funkcjonowanie telewizji publicznej za prezesury Kurskiego. Także Kukiz’15 nie miało jednoznacznego stanowiska (jako formacja) ws. TVP.
TVP INFO przed 20 grudnia
Po wyborach parlamentarnych, które odbyły się 15 października 2023 roku, było prawie pewne, że zmieni się rząd, a wraz ze zmianą rządu zmienią się media publiczne. Pewne zmiany można było dostrzec już podczas wieczoru wyborczego w TVP INFO. Wtedy to prowadząca Danuta Holecka m.in. przerwała wypowiedź posłanki PiS oraz zwracała się do polityków opozycji per “kochani:. Zachowanie Holeckiej nie było odosobnione, ponieważ Magdalena Ogórek upomniała posła PiS za mówienie o Koalicji Obywatelskiej, że jest „antypolska”. Dodatkowo ten kanał informacyjny zaczął emitować tzw. „setki” z takich mediów jak TVN24 czy chociażby Gazeta Wyborcza.
Według reportera TVP INFO, który chciał zachować anonimowość, wszyscy tam się bali o swoją przyszłość w telewizji publicznej. Liczyli na to, że jakimś cudem PiS wejdzie w koalicje z Trzecią Drogą, Konfederacją lub Lewicą więc polityków tych partii przestali atakować na antenie. W końcu tonący brzytwy się chwyta. Jednak później, gdy było pewne, że rząd będzie tworzyć Koalicja 15 października, TVP INFO ponowiło ataki na Trzecią Drogę i Lewicę.
Według niego tamtejsi „dziennikarze” liczyli, że jak partia Tuska zdobędzie władzę i przejmie kontrolę nad Telewizją Polską, to zwolnią tych, co byli głównymi twarzami PiS-owskiej propagandy. Według tego reportera, w siedzibie Telewizyjnej Agencji Informacyjnej na Placu Powstańców panowała atmosfera jak na Titanicu. Trudno się dziwić.
Kanał informacyjny TVP postanowił przeprowadzić swego rodzaju kampanie sprzeciwiającą się planowi zmian w telewizji publicznej. Pod koniec października TVP INFO uruchomiło specjalną infolinię oraz skrzynkę mailową (tak samo postąpili w styczniu tego roku wtedy, kiedy KO zgłosiła projekt ustawy likwidującą stację informacyjną TVP), gdzie widzowie tej stacji mogli przekazywać swój sprzeciw wobec planów formującej się koalicji rządowej oraz poparcie dla tego medium. Dodatkowo osoby powiązane z Telewizją Polską oraz mediami prawicowymi podpisali list otwarty podpisany jako „głos środowiska dziennikarskiego w obliczu zapowiadanych czystek”. W tym liście możemy przeczytać, że: „Grozi się zemstą dziennikarzom pracującym w mediach ogólnopolskich i regionalnych. Tworzone są listy proskrypcyjne dziennikarzy, których ma dotknąć faktyczny zakaz uprawiania zawodu. Taka sytuacja zdarza się po raz pierwszy w Polsce od 1989 roku i przypomina praktyki żywcem wyjęte ze stanu wojennego”. Zawarto tutaj także apel do Polaków o „zdecydowany opór wobec tego planu zniszczenia pluralizmu w mediach publicznych i prywatnych”. List ten został podpisany m.in. przez ówczesnego szefa TAI Michała Adamczyka, szefa TVP INFO Samuela Pereirę, lecz także przez braci Karnowskich, Bronisława Wildsteina oraz Jerzego Jachowicza. Moim zdaniem, ten list miał wzbudzić wśród Polaków (zwłaszcza zwolenników Prawa i Sprawiedliwości) potrzebę mobilizacji, która miała sprawić, że w dniu, w którym dokonywane będą zmiany w mediach publicznych, ci obywatele wyjdą na ulicę. Sygnatariusze tego listu napisali, że zmiany będą dotyczyć także w mediach prywatnych (oczywista nieprawda), co jeszcze miało bardziej zmobilizować tych zwolenników. Jak się później okaże, dało to marny efekt.
W międzyczasie niektórzy pracownicy TVP zaczęli odchodzić. Z redakcją “Wiadomości”pożegnali się Bartłomiej Graczak, Karol Jałtuszewski oraz Damian Diaz. Pojawiły się też pogłoski, że w połowie grudnia z TVP INFO ma odejść Miłosz Kłeczek, który słynął z zadawania natrętnych i kłopotliwych pytań skierowanych do przewodniczącego PO. Sam zainteresowany zaprzeczył tym doniesieniom medialnym, mówiąc, że do końca będzie pracować w telewizji publicznej. I tak też się stało. Jednak najgłośniejszym medialnym odejściem miało być odejście głównej twarzy TVPiS, czyli Danuty Holeckiej. Według nieoficjalnych informacji prezenterka informacji prezenterka miała poprowadzić swoje ostatnie wydanie Wiadomości 12 grudnia. Nawet na Facebooku powstało wydarzenie o nazwie: „Wielkie Narodowe Oglądanie Wiadomości z Danutą Holecką”. Udział w tym wydarzeniu zadeklarowało 120 tysięcy osób. Sam nawet w tym dniu włączyłem Wiadomości o 19:30, jednak ku mojemu zdziwieniu zamiast Holeckiej pojawiła się Edyta Lewandowska.
14 grudnia, dzień po zaprzysiężeniu rządu Donalda Tuska, przy siedzibie Telewizyjnej Agencji Informacyjnej na Placu Powstańców Warszawy (tam mieściło się TVP INFO) odbył się protest w obronie mediów publicznych organizowany przez szefa stołecznego klubu Gazety Polskiej Adama Borowskiego. Na tej pikiecie pojawiło się niewiele osób. Większość tych osób była w wieku emerytalnym. Nie zabrakło natomiast pracowników TVPiS oraz mediów prawicowych, m.in. wcześniej wspomnianego Adamczyka, który mówił, że zmian w TVP nie będzie, ponieważ zmienić zarząd i radę nadzorczą telewizji publicznej może Rada Mediów Narodowych (zgodnie z „dużą” ustawą medialną z 2016 roku), Michała Rachonia, Marcina Tulickiego, Tomasza Sakiewicza – właściciela TV Republika i Gazety Polskiej oraz satyryka Jana Pietrzaka. Ten ostatni na proteście zaśpiewał swoją piosenkę opartą na powstańczej piosence „Siekiera, motyka”, która brzmiała tak: „Siekiera, motyka, Budka, Nitras/ Tusek Polski nie zakitra/ Płynie Wisła przez nasz kraj,/ Zjeżdżaj Tusek, eins, zwei, drei”. Tłum także skandował: „Przeżyliśmy ruska, przeżyjemy Tuska”.
źródło: Press.pl
Przymiarki koalicji 15 października do przejęcia kontroli nad TVP
Partie tworzące koalicję 15 października, która miała objąć władze w Polsce, miała różne wizje dotyczące Telewizji Polskiej. Koalicja Obywatelska chciała likwidacji TVP INFO, natomiast Polska 2050, PSL i Lewica nie chciały likwidacji tego kanału, lecz chciały dokonać zmian. Właśnie z powodu tych różnic, politycy PSL i Lewicy chcieli zorganizować okrągły stół wokół koalicji dotyczący zmian w mediach publicznych – przede wszystkim w TVP. Jednak obyło się bez okrągłego stołu, bowiem 10 listopada 2023 roku KO, Trzecia Droga i Lewica zawarły między sobą umowę koalicyjną, w której była zapowiedź naprawy i odpolitycznienia mediów publicznych. W tym dokumencie napisano, że media publiczne szerzyły kłamstwa i kampanię nienawiści prowadzące do polaryzacji społeczeństwa w związku z tym przyszła koalicja rządowa podejmie „niezbędne kroki, by niezwłocznie przerwać ten proceder…”. Jednak w jaki sposób rząd Tuska miał zamiar przerwać ten precedens? Czy chciał to zrobić likwidując kanał informacyjny TVP czy dokonując tam zmian? O tym opinia publiczna dowie się pod koniec 2023 roku. Z perspektywy czasu, koalicja 15 października zrobi to drugie.
Lider Koalicji Obywatelskiej Donald Tusk podczas spotkania z wyborcami w Bydgoszczy, powiedział, że jego rząd po zaprzysiężeniu będzie potrzebować dokładnie 24 godziny, żeby dokonać zmian w Telewizji Polskiej. Jak wiemy, tak się nie stało. Czemu rząd przeprowadził zmiany w tej instytucji dopiero po tygodniu? Jakie działania podjęły ówczesne władze TVP i KRRiT, aby opóźnić te działania. Na te i inne pytania postaram się odpowiedzieć w drugiej części mojego felietonu, na który gorąco zapraszam.
FJ