Przejdź do treści
Strona główna » Polityczne „gorące krzesła”. Członkowie rządu i parlamentu w drodze do Brukseli

Polityczne „gorące krzesła”. Członkowie rządu i parlamentu w drodze do Brukseli

Źródło zdjęcia tytułowego: Christianitas/Thom Quine 

Na początek kilka suchych faktów. Dziewiąta kadencja Parlamentu Europejskiego powoli dobiega końca. Nowi eurodeputowani zostaną wybrani w wyborach, które odbędą się w dniach 6-9 czerwca 2024 roku. Zgodnie z zarządzeniem Prezydenta Andrzeja Dudy w Polsce głosowanie będzie w niedzielę 9 czerwca. Łącznie jest 11 komitetów wyborczych, ale tylko 7 z nich zarejestrowało kandydatów we wszystkich 13 okręgach. Są to m.in. partie wchodzące w skład obecnej kadencji Sejmu: Koalicja Obywatelska, Prawo i Sprawiedliwość, Trzecia Droga-Polska 2050-Polskie Stronnictwo Ludowe, Konfederacja, Lewica. Poza tym: Bezpartyjni Samorządowcy – Normalna Polska w Normalnej Europie oraz PolEXIT. Pozostałe komitety to: Polska Liberalna Strajk Przejdsiębiorców (6 okręgów), Normalny Kraj (5 okręgów), Ruch Naprawy Polski (2 okręgi) oraz Głos Silnej Polski (1 Okręg). Polska od tego roku będzie mogła mieć 53 europosłów.

Źródło: Wikimedia Commons/Stiopa

Wybory do Parlamentu Europejskiego. Ministrowie i wiceministrowie na listach

Jak zawsze największe emocje wzbudzają kandydaci. Część z nich już obecnie zasiada w Parlamencie Europejskich, inni próbowali swoich sił we wcześniejszych wyborach a dla innych – jeśli się dostaną – będzie to pierwszy wyjazd do Brukseli. W tym roku jednak toczy się także dyskusja na temat tego, czy członkowie rządu albo parlamentu powinni ubiegać się o mandat europosła.

Wszystko dlatego, że tegoroczne wybory odbywają się zaledwie kilka miesięcy po tych do Sejmu i Senatu. 15 października 2023 roku wybraliśmy swoich przedstawicieli do rodzimego parlamentu. Co więcej, w efekcie powstał zupełnie nowy rząd koalicyjny składający się z Koalicji Obywatelskiej, Lewicy oraz Trzeciej Drogi. Politycy tych ugrupowań przez kilka następnych tygodni mówili o święcie demokracji – czasem nawet dosłownie, ponieważ padły propozycje, aby 15 października naprawdę stało się świętem (choć nie wolnym od pracy). Na takie ogłoszenia złożyło się nie tylko polityczne zwycięstwo, ale i rekordowa frekwencja. Do urn poszło wówczas 74,38 proc. uprawnionych do głosowania, a obrazki ciągnących się kolejek i dramatycznego liczenia głosów zapamiętamy już chyba na zawsze.

Nic więc dziwnego, że część osób nie jest zadowolona z faktu, że wybrani wówczas posłowie i posłanki, a następnie ministrowie, ministerki czy ich zastępcy i zastępczynie, ponownie kandydują, ale tym razem do Parlamentu Europejskiego. Ich ewentualna wygrana wiązałaby się z porzuceniem mandatu w Polsce – takie są przepisy.

Pierwsze tego skutki odczuliśmy na początku maja, kiedy ze względu na kandydowanie czterech ministrów do PE doszło do rekonstrukcji rządu. Z posadami pożegnali się: Bartłomiej Sienkiewicz (Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego), który otworzy listę Koalicji Obywatelskiej w okręgu obejmującym województwo świętokrzyskie i małopolskie; Borys Budka (Ministerstwo Aktywów Państwowych), który z tej samej listy startuje w województwie śląskim – także z pierwszego miejsca; Marcin Kierwiński (Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji), który otworzy listę KO w Warszawie; Krzysztof Hetman (Ministerstwo Rozwoju i Technologii) – lista Trzeciej Drogi w województwie wielkopolskim.

Jednak listy do Parlamentu Europejskiego obfitują także w wiceministrów/wiceministerki. Przy ewentualnej wygranej z pracą w rządzie będą musieli pożegnać się m.in.: wiceministerka kultury Joanna Scheuring-Wielgus, wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Szejna wiceminister sprawiedliwości Krzysztof Śmiszek, wiceminister cyfryzacji Michał Gramatyka, wiceminister obrony narodowej Paweł Zalewski, wiceministerka kultury Bożena Żelazowska, wiceminister funduszy i polityki regionalnej Jacek Protas, sekretarz stanu w MSZ Władysław Teofil Bartoszewski, wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi Stefan Krajewski. Jak informował portal i.pl decyzją premiera Donalda Tuska musieli się oni udać na bezpłatne urlopy.

„Last but not least” – posłowie i posłanki

W wyborach do Parlamentu Europejskiego będą kandydować także obecni posłowie i posłanki i to nie tylko z ugrupowań wchodzących w skład koalicji rządzącej. To m.in. Paulina Matysiak, Piotr Müller, Kazimierz Smoliński, Anita Czerwińska, Jarosław Sellin, Marcin Horała, Wioleta Tomczak, Maciej Urbanek, Zbigniew Sosnowski, Ryszard Bober, Norbert Pietrykowski, Agnieszka Kłopotek, Marcin Skonieczka, Iwona Kozłowska, Włodzisław Giziński, Krzysztof Szczucki, Joanna Borowiak, Łukasz Schreiber, Adam Andruszkiewicz, Iwona Arent, Konrad Berkowicz i wielu wielu innych.

Powody takich decyzji władz partii może być kilka. Przede wszystkim znane nazwiska umacniają daną listę. Władysław Kosiniak-Kamysz w rozmowie z Polsat News wyjaśniał, że wybory do Parlamentu Europejskiego cechuje bardzo niska frekwencja (ostatnio było to 45,68 proc., a wcześniej – 23,83 proc.). – Dlatego jeśli nie będzie rozpoznawalnych nazwisk na listach, to nikt już nie pójdzie głosować. Stąd ta mobilizacja i te nazwiska na listach – powiedział. – Tutaj nie chodzi tylko o osobiste ambicje czy chęci. To jest pewna strategia partii politycznych, którą musimy przyjąć, żeby uzyskać dobry wynik, bo to o niego chodzi, to on jest ważny na końcu – dodał.

Innym powodem, nie ma co ukrywać, może być to, że Parlament Europejski to przede wszystkim o wiele wyższe uposażenie. „Uposażenie poselskie wynosi 12.826,64 zł brutto, a dieta parlamentarna 4.008,33 zł brutto” – podaje strona sejmowa. Z kolei jak informuje Interia europoseł otrzymuje „na rękę” około 33 573 złotych miesięcznie.

Ministrowie na listach do Parlamentu Europejskiego? Ten sondaż mówi sam za siebie

Instytut Badań Rynkowych i Społecznych IBRiS na zlecenie „Rzeczpospolitej” przeprowadził sondaż, w którym zapytał Polaków o to, jak oceniają start obecnych członków rządu w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Wyniki? Zaledwie 13,6 proc. ankietowanych odpowiedziało „zdecydowanie za”, a kolejne 20,7 proc. – „raczej za”. Z kolei innego zdania jest łącznie 52,1 proc. uczestników badania, z czego 37,8 proc. odpowiedziało „raczej przeciw”, a 14,3 proc. – „zdecydowanie przeciw”. 13,5 proc. ankietowanych nie miało zdania w tym temacie.

Źródło: Krzysztof Maj/KPRM

Dodaj komentarz

Skip to content