Korekta: Małgorzata Nowak
Źródło zdjęcia tytułowego: Flickr/Peter Olthof
Z ostatniej chwili: ogromny pożar przy ulicy Marywilskiej na warszawskim Żeraniu. Doszczętnie spłonęła hala handlowa pod numerem 44, będąca popularnym wśród mieszkańców miejscem niedrogich zakupów. Normy zanieczyszczenia powietrza zostały znacznie przekroczone. Od godziny 8.00 trwa tłumienie pozostałych źródeł ognia. Wciąż (niedziela godz. 12.00 [przyp. red.]) trwają prace strażaków, którzy używają specjalistycznych robotów gaśniczych.
Czarny dym było widać z wielu miejsc w Warszawie, a po godzinie 6.00 wydany został alert Rządowego Centrum Bezpieczeństwa (RCB) dla Warszawy oraz powiatów: warszawskiego zachodniego, legionowskiego i nowodworskiego.
Pożar wybuchł około godz. 3:30. Wszystkie osoby znajdujące się w obiekcie oraz okolicy zostały ewakuowane. Rzecznik akcji pożarniczej stwierdził, że ogień pojawił się w kilku miejscach hali jednocześnie, a w środku nie były zamknięte grodzie przeciwpożarowe, co stanowi naruszenie zasad przeciwpożarowych. „Po 11 minutach z reguły nie jest objęta ogniem taka wielka powierzchnia. Wewnątrz hali najpewniej nie dochowano zasad ochrony przed pożarami” — dodał główny komendant straży pożarnej, nadbryg. Mariusz Feltynowski. Po godz. 11.00 straż pożarna poinformowała, że główne jądro pożaru zostało zlokalizowane, a sytuacja jest z grubsza opanowana. Hala przy Marywilskiej 44 wciąż stanowi poważne zagrożenie.
Warszawski ratusz niedługo po zakończeniu głównych zadań straży pożarnej zapowiedział, iż nie zostawi wynajemców hali Marywilska 44 bez wsparcia po pożarze. „Odbędzie się spotkanie, w pomoc włączymy wojewodę. Na pewno będą rozmowy oraz pakiet rozwiązań” — poinformowała w rozmowie z Interią rzeczniczka warszawskiego ratusza, Monika Beuth.
Marywilska 44 jest spółką należącą do Grupy Kapitałowej Mirbud. Spółka zarządza wieloma nieruchomościami, w tym właśnie centrum handlowym, w którym doszło do pożaru. W centrum było 1400 lokali, a jeszcze cztery lata temu rocznie odwiedzało je 5,5 mln klientów. Spółka zarządzała nie tylko galerią handlową. Wśród nieruchomości Marywilskiej 44 jest także centrum magazynowo-logistyczne w Ostródzie, galeria handlowa Janowo w Rumii, obiekt handlowo-usługowy w Starachowicach.
Pole dla spekulacji otwiera fakt, iż od dłuższego czasu wśród kupców pojawiały się głosy o sprzeciwie wobec wprowadzanych przez spółkę Marywilska 44 podwyżek za wynajem boksów handlowych oraz lekceważenia ich praw handlowych. Handlarze wyliczali, że w niektórych przypadkach czynsz wyniesie nawet 10 tysięcy złotych miesięcznie. Na początku roku odbył się otwarty protest handlowców z Marywilskiej na Placu Bankowym, zorganizowany pod hasłem „Koniec zastraszania!”. Mimo usilnych starań nie doszło do porozumienia, a spółka ponownie podniosła czynsze i wymagała od kupców co raz to większych opłat, m.in. za czynności administracyjne. Tutaj można przypomnieć słowa wiceprezydenta Warszawy, Tomasza Bratka, który podczas spotkania z delegacją protestu stwierdził, iż „w ciągu dwóch tygodni odbędzie się spotkanie władz miasta z przedstawicielami kupców z Marywilskiej 44, podczas którego omówią możliwe rozwiązania”. Mimo tych zapewnień do spotkania nie doszło, a spółka podniosła czynsze. Kupcy tym bardziej nie czują się pewni obietnic o obecnej pomocy ze strony ratusza po pożarze.
W opinii publicznej zaraz po pojawieniu się ognia i ujawnieniu poważnych uchybień względem przepisów BHP i przeciwpożarowych zaczęły pojawiać się głosy, iż pożar Marywilskiej 44 może być tak zwanym „pożarem deweloperskim”, czyli próbą celowego podpalenia w celu wywłaszczenia najemców, odzyskania pieniędzy z umów ubezpieczeniowych i zmiany przeznaczenia terenów handlowych w osiedla mieszkaniowe. Na ten moment brakuje jednak dostatecznych przesłanek i dowodów na poparcie tej tezy.
„Zdecydowanie potrzebne jest teraz pilne śledztwo i pociągnięcie do odpowiedzialności tych, którzy dopuścili przez zlekceważenie zasad bezpieczeństwa pożarowego do odpowiedzialności” — stwierdził jeden z zebranych w okolicach Marywilskiej mieszkańców Warszawy.