Korekta: Małgorzata Nowak
Źródło grafiki tytułowej: Shutterstock
Zapnijcie pasy i załóżcie kostium kąpielowy, bo może być ostro. W tym roku 1. kwietnia kumulują się dwie tradycje, które normalnie wędrują w okolicach Wielkanocy. Tego dnia warto mieć się na baczności, bowiem ktoś może już powoli planować zamach na Was w postaci mokrego psikusa.
SZYBKIE KALENDARIUM
W tym roku Święta Wielkanocne przypadają wyjątkowo wcześnie, ponieważ Wielki Tydzień ma swój początek już 28 marca, a celebracja chrześcijańskiego święta potrwa do 1 kwietnia. Kiedy już na dobre nasycimy się dziesięcioma rodzajami ciast, wzorzystymi jajkami oraz czekoladowymi barankami i zajączkami, przygotujmy się odpowiednio na Poniedziałek Wielkanocny, który w swej tegorocznej odsłonie może przynieść wiele niespodzianek.
Dzień ten bowiem, jak zwykle, powita nas kubłem zimnej wody – w końcu nazwa „lany poniedziałek”nie wzięła się znikąd. Poza tym, jak to szczęśliwie bądź nieszczęśliwie się w tym roku złożyło, wypada on dokładnie 1. kwietnia, który z pewnością od razu kojarzy się wszystkim, a przynajmniej większości, ze świętem prima aprilis.
Ale jak w ogóle doszło do tego, że takie święta obchodzimy? I dlaczego właśnie tak, a nie inaczej?
TEGO DNIA NIE UFAJ NIKOMU
Zacznijmy od święta znanego wszystkim jako prima aprilis, gdyż to właśnie ono na stałe gości w naszym kalendarzu 1. kwietnia. Okazję do bezkarnego wkręcania swoich wybranych ofiar w najróżniejsze kawały wielu ludzi bierze sobie do serca, pozwalając sobie na o wiele więcej, niż odważyliby się zrobić na co dzień. W końcu wypowiedzenie: „prima aprilis!” zaraz po zrobieniu komuś kawału zapewnia pewnego rodzaju immunitet. Zawsze jednak powinniśmy mieć się na baczności i spodziewać czegoś w zamian.
Prima aprilis jest pogańskim świętem. Chrześcijanie wiązali ten dzień z Judaszem – zdrajcą Jezusa, który podobno urodził się właśnie 1. kwietnia – a samo święto było dla nich przejawem kłamstwa, obłudy i fałszywości. Nie ma co jednak się zanadto unosić, bo niewielki żart, nieszkodliwy, nie powinien definiować charakteru czy prawdziwych intencji danej osoby.
Święto zaczęło upowszechniać się jeszcze w czasie trwania średniowiecza, a jego geneza nie jest jednolita. Pochodzenie prima aprilis wiąże się m. in. z rzymskimi zwyczajami i boginią Ceres lub (również rzymskimi) Veneraliami. Z nimi wiązała się chociażby postać Fortuny Virilis, której święto obchodzono 1 kwietnia. Tego dnia rzeczywistość była nieco przełamywana poprzez niecodzienne stroje, częste żarty i kawały oraz mało poważne występy.
Mimo tych poszlak, początki prima aprilis są kojarzone głównie z kalendarzem gregoriańskim, który pojawił się pod koniec XVI wieku. Wtedy Nowy Rok chrześcijanie (do nich skierowany był kalendarz) zaczęli obchodzić 1. stycznia, ale niektórzy trwali przy 1. kwietnia. To właśnie z nich robiono sobie żarty z uwagi na odmienny zwyczaj.
W Polsce ten zwyczaj pojawił się w XVI wieku. Obecnie obchodzony jest w całej Europie, choć nie wszędzie w takiej samej formie. We Francji polega on głównie na przyczepianiu innym papierowej ryby do pleców, w Anglii ochrzczony został jako „April Fool’s Day” [„dzień głupca”], zaś Hiszpanie zachowują go… 28 grudnia.
Prima aprilis, przynajmniej w swych początkach, celebrowano głównie poprzez nieszkodliwe żarty na naiwnych ludziach, opowiadanie przekoloryzowanych historii, a przede wszystkim – odpoczynek od wykonywania jakichkolwiek poważnych i znaczących czynności.
Jako ciekawostkę warto wspomnieć fakt, że media również lubią czasami zażartować ze swoich widzów. W Szwajcarii, w 1957 roku, ogłosiły, że w kraju tym wyrosło drzewo spaghetti – widzowie łatwo dali się nabrać i niemal biegiem rzucili się na poszukiwanie specjalnych sadzonek.
NA DZISIAJ ZAPOWIADANA ULEWA Z WIADRA
Drugie w kolejce przypada święto śmigus-dyngus. Wiąże się ono z kulturą słowiańską i raczej nikomu nie jest obce – zwłaszcza osobom pochodzących z mniejszych miejscowości, gdzie jest brane naprawdę na poważnie. Swoimi początkami sięga starosłowiańskich obrzędów, mających na celu przygotowanie się do nadejścia wiosny i pożegnania zimy, takich jak topienie Marzanny. Woda jest często kojarzona z oczyszczeniem i właśnie to jej symboliczne znaczenie gra pierwsze skrzypce w lany poniedziałek. Pierwszy dzień po Wielkanocy jest poświęcony na solidne zlanie innych wodą przy użyciu różnych przedmiotów – od małych kolorowych jajek z dziubkami, po tradycyjne i całkiem pojemne wiadro.
Co ciekawe, śmigus-dyngus miał również nieco inne przesłanie. We Wtorek Wielkanocny, który niegdyś stanowił trzeci dzień świąt, zakochane dziewczyny miały oblewać swoich wybranków wodą, w ten sposób okazując swoje uczucia. Trzeba przyznać, że był to całkiem niekonwencjonalny sposób, ale lepszy taki niż żaden.
Mimo dobrej zabawy i chęci zemsty na swoich bliskich, trzeba mieć na uwadze, że oblewanie wodą nieznajomych na ulicy jest karalne i grozi całkiem sporym obciążeniem finansowym (jak na błyskawiczną kąpiel). Polewać wodą w śmigus-dyngus możemy rodzinę i znajomych, ale dla własnego bezpieczeństwa przypadkowych przechodniów zostawmy w spokoju.
Oba święta przypadające tegorocznie 1. kwietnia mają długą historię. Zanim dobrze się zabawimy, warto poznać korzenie każdego z nich i wiedzieć, skąd w ogóle się u nas wzięły. Tradycje te, choć z czasem powoli zanikają i zmieniają swoją formę, stanowią solidną dawkę praktycznej pamięci o przeszłości.