Korekta: Małgorzata Nowak
Zdjęcie tytułowe: Autorka
Spod PKiN pod Sejm
We wtorek 27 lutego 2024 r. Warszawa była świadkiem protestu rolników. Wedle szacunków władz miasta w marszu uczestniczyło 10 tysięcy osób. Tłum wyruszył spod Pałacu Kultury i Nauki i przez Aleje Jerozolimskie, rondo de Gaulle’a, Nowy Świat, plac Trzech Krzyży, Wiejską zmierzał przed gmach Sejmu.
Po drodze doszło pomyłki, ponieważ czoło marszu, wchodząc na Aleje, nie skręciło w stronę słynnego ronda z palmą, tylko poszło w przeciwną stronę. W ciągu kilku minut sytuacja została opanowana. Tłum zrobił zwrot o 180 stopni, a ciągnik ze słomianym czołgiem na przyczepie, po takim samym manewrze, mógł dalej przewodzić marszowi.
Fiasko negocjacji z Marszałkiem Sejmu
Ok. godziny 13:00 protestujący przybyli przed budynek Sejmu i Senatu. Wtedy na rozmowę z Marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią udała się delegacja rolników. Negocjacje zakończyły się fiaskiem. Nie padły żadne konkrety. Hołownia zapowiedział powstanie grup roboczych złożonych z rolników oraz przedstawicieli związków zawodowych i władz. Padły również słowa o zorganizowaniu okrągłego stołu, który w ramach wielomiesięcznych rozmów miałby opracować rozwiązanie problemów. W obecnej, trudnej sytuacji polskich rolników, gdzie z jednej strony produkcja hamowana jest przez obostrzenia Zielonego Ładu, a z drugiej jej opłacalność jest zagrożona przez napływ towarów rolno-spożywczych z Ukrainy, taka zapowiedź jest kpiną.
Bardziej oburzająca była inna wypowiedź Hołowni, który, jak podaje interia.pl, powiedział:
Nie rozwiązaliśmy tych wszystkich problemów, bo to nie było celem rozmowy. Chodziło o to, żeby rolnicy poczuli się ważni, wysłuchani.
Następnie tłum udał się przed budynek Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Tam delegacja została przyjęta przez szefa KPRM Jana Grabca, który na wstępie powiedział:
Rząd od ponad dwóch miesięcy robi wszystko, żeby zabezpieczyć nasz rynek, zabezpieczyć naszych producentów. Zależy mi na konkretnej rozmowie. (za: interia.pl)
Jak z kolei podaje wp.pl, również tym razem rolnicy wrócili z pustymi rękami. Tak sytuację relacjonował jeden z organizatorów protestów, Szczepan Wójcik:
Weszliśmy z nadzieją, że dostaniemy cokolwiek “żywego”, że będziemy mogli wyjść do ludzi i powiedzieć: słuchajcie, załatwiliśmy (…). 7 marca rząd obiecał, że przedstawi konkrety, ale teraz nie mamy nic.
Zapowiedziano, że strajki będą kontynuowane.