Życie ludzi grających w piłkę nożną nie jest łatwo. Kariera i sukcesy często są nagle przerywane przez nieoczekiwane kontuzje i problemy zdrowotne. Po zakończonej karierze wielu piłkarzy zastanawia się jaką wybrać dalszą drogę w życiu. niektórzy zostają trenerami, inni działaczami lub biznesmanami. Są też tacy którzy znajdują zwykłą pracę, aby utrzymać siebie i rodzinę. Po latach wspominają swoją piłkarską młodość i zastanawiają się czy mogli osiągnąć coś więcej. Prowadzi to czasem do dużej frustracji. Ale oświęcimianina Józefa Dudka to nie dotyczy….
Urodzony 4 stycznia 1961 roku w Osieku w wielodzietnej rodzinie miał siedmioro braci i siostrę. W 1974 roku przeprowadził się całą rodziną do Grojca. Ale w tej podoświęcimskiej wsi nie było żadnej drużyny juniorskiej. Dlatego też razem ze starszym bratem rozpoczął swoją przygodę z piłką nożną rozpoczęła się w klubie Brzezina Osiek.
W latach 60-ych XX wieku rządził w Polsce I Sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, Władysław Gomułka. Było biednie i siermiężnie. Józef z bratem chodził pieszo prawie siedem kilometrów na treningi z Grojca do Osieka,. W drużynie grał na pozycji bocznego obrońcy. Z nostalgią wspomina te czasy. Był młody, zdrowy i pełen entuzjazmu. W 1976 roku przyszedł do Brzeziny Osiek przyszedł nowy trener i były zawodnik Unii Oświęcim, Kazimierz Kapciński. Z miejsca dostrzegł w Józefie Dudku duży talent i wstawił go do drużyny seniorów, która rozgrywała wtedy swoje mecze w klasie B. Za mecz zawodnicy otrzymywali 50 złotych. Wkrótce w okolicy rozeszła się wiadomość że 15-letni chłopak świetnie gra w piłkę nożną.
Józef został zauważony przez działaczy drugoligowego BKS Bielsko-Biała. Do transferu jednak nie doszło, gdyż w gomułkowskich czasach bielski klub nie miał możliwości nie tylko zapewnienia mieszkania młodemu chłopakowi, ale nawet także finansowania jego dojazdów na treningi.
W 1976 roku jako uczeń szkoły budowlanej w Oświęcimiu Józef Dudek zagrał świetny mecz. Szkolna drużyna pokonała juniorów Unii Oświęcim 2-0. Arbitrem tego spotkania był trener juniorów Unii, Klemens Drozdowski. Zaproponował Józefowi przejście do drużyny juniorów Unii Oświęcim, co stało sfinalizowane w 1977 roku. W 1979 drużyna z Oświęcimia zdobyła mistrzostwo ligi juniorów i zagrała w barażach do mistrzostw Polski. Wygrała z mistrzem ligi częstochowskiej, a później z mistrzem Śląska ROW Rybnik i awansowała do półfinału mistrzostw Polski. Następnie w Poznaniu na boiskach Warty juniorzy Unii Oświęcim Mazovię Ciechanów 2:1, zremisowali z Siarką Tarnobrzeg 2:2 i przegraliśmy z Wartą Poznań 0:2.
Dało im to piąte miejsce w Polsce i zakończyło przygodę Józefa z juniorską piłką nożną.
Początki w seniorach Unii Oświęcim były trudne. Nie wszyscy zawodnicy akceptowali młodego i pochodzącego ze wsi chłopaka. Józef swoją grą na boisku musiał udowodnić im że umie grać w piłkę, co ucięło wszelkie komentarze i złośliwości. Piłkarze Unii Oświęcim nie musieli pracować zawodowo. Za swoją grę otrzymywali niezłą pensję, plus dodatki za mecze. W 1980 roku Unia Oświęcim awansowała do III Ligi, ale na skutek zmiany przepisów musiała grać baraże i ostatecznie odpadła. W 1981 roku 20-letni Józef otrzymał powołanie do wojsk powietrzno-desantowych w Krakowie. jako znany już piłkarz mógł grać w klubie Wawel Kraków. Jednak krakowscy zawodnicy i działacze zrobili wszystko aby nie dopuścił go do gry. Dała o sobie znać krakowska ,,pretensjonalność i ,,wyższość”w stosunku do ,,prowincjuszy”.
W takiej sytuacji młody żołnierz zaczął grać w Sokole Maszkienice niedaleko Brzeska. Józef bardzo dobrze wspomina tam ten okres. Grał w ataku, strzelił dużo bramek i był bardzo lubiany przez zawodników i działaczy.
W 1983 roku po zakończeniu służby wojskowej przeniósł się do niedalekiej Jadowniczanki Jadowniki, gdzie grał jako prawy obrońca. grającej w klasie międzyokręgowej. Mały wiejski klub z klasy międzyokręgowej nie awansował wprawdzie do III ligi, ale wkrótce był na ustach całej Polski.
W Pucharze Polski klub z Jadownik wyeliminował najpierw kilku drużyn trzecioligowych, potem drugoligowe zespoły Górnika Knurów i Błękitnych Kielce, by w 1/16 natrafić na najsłynniejszy w tamtych czasach polski klub – Widzew Łódź.
Zainteresowanie tym meczem było ogromne. Kibice ściągali często z dalekich stron, a droga z Brzeska do Jadownik była prawie zablokowana. 5 września 1984 roku na maleńkim stadionie w Jadownikach pojawiło się 12 tysięcy fanów piłki nożnej! Jak wielki strach panował w Widzewie niech świadczy fakt że łódzka drużyna przyjechała w najsilniejszym składzie. Józef Dudek podczas całego spotkania miał za zadanie pilnować słynnego reprezentanta Polski. Włodzimierza Smolarka. Dwoił się i troił i często udawało mu się nie dopuścić wielkiego piłkarza do sytuacji bramkowych.
Do dziś bardzo mile wspomina nieżyjącego już Smolarka, który na boisku zachowywał się jak gentleman.
Niestety inni piłkarze łódzkiego Widzewa byli już inni. Słynny Dariusz Dziekanowski w teatralny sposób obrażał się na każdy faul dokonany na jego osobie, a Wiesław Wraga często brutalnie klął w stronę piłkarzy z Jadownik. Ostatecznie Jadowniczanka przegrała z Widzewem 1-7, ale zyskała w Polsce sławę jedynego wiejskiego klubu, który zaszedł tak daleko w rozgrywkach Pucharu Polski.
Jeszcze przed meczem z Widzewem Józef Dudek byłe z dwoma innymi piłkarzami na testach w Górniku Knurów. Miał wtedy kontuzje, ale działacze śląskiego klubu nie zważając na to chcieli dać mu zastrzyk-blokadę, dzięki której mógłby wziąć udział w treningach. Józef w trosce o swoje zdrowie nie zgodził się na ten zabieg, w związku z czym władze knurowskiego Górnika nie zdecydowali się go kupić do klubu.Cała ta sytuacja ukazuje instrumentalne i wręcz feudalne traktowanie młodych piłkarzy w okresie komunistycznej Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. W 1985 roku Józef powrócił do Unii Oświęcim zostając kapitanem drużyny, gdzie grał ze swoim obecnym szwagrem Zbigniewem Krystianem. Rok później doznał zerwania łąkotkę.
Z tego okresu ma też złe wspomnienia z działaczami oświęcimskiego klubu, którzy podobnie jak włodarze knurowskiego Górnika chcieli być panami i władcami piłkarzy. W tym okresie Józef Dudek podjął pracę w kopalni ,,Piast” w Bieruniu” i zdał testy na sędziego piłkarskiego. Niestety musiałem zrezygnować z kariery ze względu na wypadek w kopalni i rodzinę
Józef Dudek jest zadowolony ze swojej piłkarskiej przygody, choć gdyby nie kontuzja grałby drugiej, a może i w pierwszej lidze. Obecnie Józef Dudek jest na emeryturze i dorabia sobie jako ochroniarz w agencji Solid. Jest aktywnym działaczem i członkiem Oświęcimskiego Klubu Morsów. Pływa w lodowatej wodzie przez cały rok bez względu na pogodę,, namawia innych do uczestnictwa i jest bardzo ważna i prężną postacią wśród miłośników zdrowia i tężyzny fizycznej.
Józef ma swoje niezmienne i wyrobione poglądy. Jest głęboko wierzącym katolikiem. Bardzo często bierze udział we mszy świętej i innych uroczystościach kościelnych. Jest wielkim zwolennikiem i wyborcą Prawa i Sprawiedliwości, gdyż tą partię uważa za jedyną patriotyczną siłę w Polsce, która jest stanie zapewnić dobry byt przeciętnym ludziom i stać na straży suwerenności kraju.
Nie znosi liberałów, obecnego premiera Donalda Tuska i innych polityków z Platformy Obywatelskiej, których oskarża o niszczenie polskiej gospodarki, wyprzedawanie majątku narodowego, upadek obyczajów i moralności, a także ślepe podążanie za dyrektywami płynącymi z Unii Europejskiej. Popiera walkę narodu palestyńskiego z syjonistycznym, izraelskim okupantem. Uważa że każdy naród ma prawo do wolności i niepodległości, a Palestyńczycy są tego najbardziej jaskrawym przykładem.
Jak wielokrotnie powtarza: największym jego skarbem jest rodzina: żona Dorota, synowie Paweł i Mateusz (muzyk rapowy o ksywie ,,Beras”), oraz siedmioletni wnuk Kacper. Poprzez mojego przyjaciela i jego syna Pawła poznałem Józefa i poczułem bardzo dużą nić sympatii. Mało spotyka jest bowiem dziś ludzi skromnych, przyjacielskich, a jednocześnie zasadniczych i twardych wobec różnych przeciwności losu. Ludzi tzw. ,,starej szkoły”. Jestem przekonany że biedna epoka PRL, choć mająca ogromne wady ukształtowała charakter Józefa, który potrafi sobie poradzić w każdej sytuacji i nigdy nie traci optymizmu.