Transformacja energetyczna w Polsce od wielu lat budzi mieszane uczucia, stając się kolejną barykadą w naszym skłóconym narodzie. Nawet wśród przeciwników polityki węglowej jest kilka stronnictw widzących różne sposoby odejścia od eksploatacji tego paliwa.
Szczególnie do walki o zmianę polskiego systemu energetycznego włączyła się partia Zielonych, która była jednym z czołowych inicjatorów zamknięcia kopalni i elektrowni w Turowie. Pomysł ten pojawił się już kilka lat temu, a konsultacje społeczne, postepowania i pisma do różnych instytucji można liczyć w setkach. Osoby żywo zainteresowane tym tematem czekały długo na rozstrzygnięcie postępowania. Najbardziej zaangażowani będą musieli jednak jeszcze długo poczekać. Osoby śledzące związane z tym wydarzania będą musiały jeszcze poczekać na rozstrzygnięcie sprawy, ponieważ 31 sierpnia 2023 Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie zadecydował o zawieszeniu postępowania do czasu zmiany decyzji środowiskowej jednej ze stron postępowania. Jak mogliśmy usłyszeć w uzasadnieniu z ust sędziego Agnieszki Wójcik: zgodnie z przepisami sąd administracyjny był zobowiązany do zawieszenia postępowania sądowego z urzędu. Postępowanie może zostać wznowione pod koniec września lub na początku października, a więc na chwilę przed wyborami, na co jednak się nie zapowiada.
O decyzji sądu w sprawie Turowa, polskiej transformacji energetycznej oraz przyszłości postępowania porozmawiam dziś z Radosławem Gawlikiem, współzałożycielem partii Zieloni, a obecnie jednym z najaktywniejszych inicjatorów zakończenia wydobycia węgla w turowskiej kopalni.
ŁC: Dzień dobry, Panie Radosławie! Jak wiemy, w czwartek 31 sierpnia 2023 r., Sąd Administracyjny zawiesił postępowanie ws. decyzji środowiskowej GDOŚ [Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska – przyp. red.] dot. kopalni Turów do czasu formalnego zakończenia sprawy z wniosku PGE GiEK [Polska Grupa Energetyczna Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna – przyp. red.] o zmianę tej decyzji środowiskowej. Jakiego wyroku się Pan spodziewał, biorąc pod uwagę cały zebrany materiał dowodowy dostępny dla szerszego grona?
RG: Spodziewaliśmy się rozstrzygnięcia, czyli ostatecznego wyroku. Liczyłem na uznanie naszych argumentów, które wskazują na błędy w decyzji środowiskowej dla Turowa oraz unieważnienie przez Wojewódzki Sąd Administracyjny.
ŁC: Czy brał Pan udział w konsultacjach społecznych w sprawie elektrowni i kopalni Turów? Jak Pan ocenia ich przebieg?
RG: Braliśmy jako EKO-UNIA udział we wszystkich konsultacjach. Pamiętam bardzo niedobre spotkanie w Bogatyni, gdy odbierano głos gościom z Czech. Dotyczyło to też samego Marszałka Kraju Liberadzkiego, który z innymi Czechami ostatecznie wcześniej opuścili salę. Spotkaliśmy się z niewłaściwym zachowaniem pracowników Turowa – buczenie czy niewybredne uwagi. Było mi wstyd i w swoim imieniu. Mówiłem, że nie wszyscy Polacy akceptują taką gościnność. Do formy doszła treść, gdy w niewielkim stopniu uwzględniono czeskie, niemieckie i nasze – polskich NGO [Organizacji pozarządowych – przyp. red.] uwagi.
ŁC: Jak Partia Zielonych, której jest Pan członkiem i współzałożycielem, zapatruje się na transformację energetyczną? Jaki jest wasz pomysł na odejście od węgla? Co, jeżeli nie ten surowiec?
RG: Przypomnijmy, że celem transformacji w Polsce i na świecie jest zmiana produkcji i użytkowania energii, aby bronić się przed katastrofą klimatyczną – zagrożeniem dla nas i naszych dzieci i wnuków. Obok kluczowej obrony ludzkości przed wyginięciem widzimy istotne inne korzystne efekty, które zrealizuje zielona energetyka oparta o OZE [Odnawialne Źródła Energii – przyp.red] Są to brak smogu – czyste powietrze (dziś w Polsce rocznie ginie ok. 50 tys. osób z powodu złej jakości powietrza), rozwój innowacyjnych technologii, tworzenie nowoczesnych miejsc pracy, konkurencyjność gospodarki i firm, rozsądne koszty energii oraz – ostatnie, ale może najważniejsze – konieczność oparcia reformy o zredukowane zużycie energii i zasobów tzw. efektywność energetyczną. Nasza cywilizacja musi być dużo bardziej efektywna i oszczędna, a elektroprosumeryzmu [neutralności klimatycznej – przyp. red.]. Zwracam uwagę na zbieżność polskich działań z polityką UE. Europejski Zielony Ład wskazuje na konkretny cel UE, jakim jest zastąpienie paliw kopalnych przez OZE i energię niskoemisyjną oraz neutralność klimatyczną w 2050 roku. Zieloni wraz ze środowiskiem naukowym Konwersatorium Inteligentna Energetyka (KIE) z Politechniki Śląskiej, Komisją ds. Zmian Klimatu Senatu RP wspierają transformację sprowadzającą się do odejścia od monopolu Wielkoskalowej Energetyki Korporacyjnej Paliw Kopalnych (WEK PK) 2023 do elektroprosumeryzmu 2050. Trzeba tu dodać, że koncepcja i plan wdrażania elektroprosumeryzmu jest rozwijane ponad 20 lat przez prof. Jana Popczyka – naukowca i praktyka, byłego szefa Polskich Sieci Elektroenergetycznych (KIE). Według Zielonych elektroprosumeryzm jest jedynym spójnym, naukowym wyjściem z sytuacji. W uproszeniu mogę powiedzieć, że elektroprosumeryzm zakłada:
- Szybkie redukowanie paliw kopalnych (węgiel, gaz, ropa), wzrost rynków OZE – docelowo w latach 2045-50 do 100%. Napaść Putina na Ukrainę pokazała dodatkowo słuszność tego kierunku.
- Przełomową zmianę modelu energetyki z centralnego (od elektrowni węglowej czy atomowej do dołu, do klienta) na rozproszony model z OZE i magazynami na zdecentralizowany (bilansowany od dołu do góry) ze sprawdzonymi technologiami i rozwiązaniami jak: pasywizacja budownictwa z zastosowaniem pomp ciepła, elektryfikacja transportu, reelektryfikacja OZE z bilansowaniem przez biogazownie, magazyny energii, wodór, inteligentne sieci i urządzenia elektroniczne. Zakłada uzupełnienie i zabezpieczenie zbilansowania energii w ośrodkach z jej deficytem (Trójmiasto, Bydgoszcz, Warszawa, Śląsk, Wrocław, Kraków) przez offshore [przeniesienie wybranych procesów przedsiębiorstwa za granicę – przyp. red.] oraz wymianę energii z partnerami zagranicznymi w ramach modelu UE.
- Elektrownie atomowe w tym modelu nie istnieją, są uważane za błąd krytyczny; błąd świadomości społecznej i decydentów, jako najdroższe i najdłużej budowane źródła energii, które bez sensu konkurują z OZE, w tym szczególnie z offshorem. Atom, który zadłuża budżet państwa (bo to rząd buduje elektrownie jądrowe, żaden prywatny podmiot!) i podnosi koszy transformacji energetycznej o gigantyczną kwotę o ok. 800 mld zł (według kalkulatora transformacji i skrupulatnych wyliczeń Marcina Popkiewicza Zrozumieć transformację energetyczną, Warszawa 2022). Te zwiększone koszty spłacać będą przez lata obywatele i gospodarka!
ŁC: Jak prognozuje Pan dalszy przebieg postępowania, gdy zakończy się sprawa z wniosku PGE GiEK o zmianę decyzji środowiskowej?
RG: Mam nadzieję, że WSA uzna nasze argumenty i unieważni decyzję środowiskową dla odkrywki Turów, co rozpocznie rzetelną dyskusję o poprawieniu dokumentów – decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach oraz koncesji. Nastąpi wreszcie przyjęcie przez rząd i PGE strategii odchodzenia od węgla w Turowie, podobnie jak w Bełchatowie, wyprzedzającej nieuchronną utratę opłacalności tego kompleksu.
ŁC: Czy zna Pan pomysł podziemnego gazowania węgla w wodór do celów energetycznych? Czy uważa Pan ten pomysł za dobry, by odejść od spalania węgla, jednak nie od wydobywania go, czym obecnie stoi gospodarka szczególnie południowej Polski? Według raportów technologia ta jest o wiele tańsza i lepsza od dotychczasowego spalania, ponieważ z jednej tony węgla można pozyskać aż 4 tony wodoru. Technologię te testowały m.in. Chile, USA, RPA czy Australia.
RG: Pomysł znam. Z tego, co wiem, kilka krajów robi z tym próby. Nie jest to technologia rozwinięta w skali przemysłowej. Przede wszystkim ta technologia nie jest bezemisyjna – dokładamy się gazami cieplarnianymi do katastrofy klimatycznej. Produkowany wodór nie jest „zielony”, czyli nie jest oparty o OZE.
ŁC: Przejdźmy tym pytaniem płynnie do pytań skierowanych do Pana od innych. Pytanie od redaktora Grzegorza Jerzego Gniadego: Czy uważa Pan, że Unia Europejska ma prawo ingerować i nakładać kary finansowe na Polskę, jeśli polski rząd nie zamknie elektrowni w Turowie? Czy ekolodzy w wielu przypadkach nie kierują się tylko szczytnymi ideałami, a zapominają o realiach ekonomicznych, a często i o zdrowym rozsądku? Zatrzymanie wydobycia kopalni w Turowie automatycznie oznaczałoby zatrzymanie produkcji energii elektrycznej, co przyniosłoby duże straty polskiej gospodarce.
RG: Oczywiście nagłe zatrzymanie pracy kompleksu zawsze niesie ryzyko, ale ono się zdarzało w wypadku awarii elektrowni Turów czy wielkiej katastrofy w 2015 roku – osunięcia się mas ziemi wewnątrz odkrywki, zasypującej wielkie koparki oraz trwale część złóż Turowa. Energetycy potrafią sobie z tym radzić. To, że jesteśmy członkiem UE oznacza, że powinniśmy akceptować wymiar sprawiedliwości UE. Aby uniknąć kar pół miliona euro dziennie można było rozważyć czasowe i zaplanowane wstrzymanie pracy kompleksu (z zachowaniem pompowania wód odkrywki, z pozostawieniem jednego czynnego bloku dla utrzymania zasilania w ciepło Bogatyni, itd.). To wszystko można było zrobić do czasu – prędzej niż miało to miejsce -wynegocjowania z rządem Czech porozumienie i wycofania skargi. W poczuciu konstytucyjnej praworządności, czyli konieczności przestrzegania decyzji polskich i unijnych sądów. Jak wiemy, obecny autorytarny rząd ma z tym problem — zapłaciliśmy też gigantyczną kwotę — łącznie 501 mln Euro, tj. ok. 2 245 mld zł – za nieprzestrzegania prawa. W demokratycznym kraju rząd, który traci miliardy przez swoją niekonstytucyjną i nieprawną politykę, winien się moim zdaniem podać do dymisji. Rząd w przypadku Turowa wybrał kampanię antyczeską i antyunijną oraz węglowy. To nas podatników też kosztowało. Zapłaciliśmy za niestosowanie się do postanowienia TSUE [Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej – przyp. red.] ok. 70 mln euro z odsetkami. Brak harmonogramu wycofania się z węgla choćby w części przestarzałych bloków do 2030 roku to dodatkowa utrata co najmniej 1 mld zł z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji UE. Nie przemyślano odważniejszej niż schlebianie związkom zawodowym alternatywy, aby wyrok TSUE wykorzystać do planowego wstrzymania działania odkrywki i zaproponowanie harmonogramu odejścia od węgla z wykorzystaniem wsparcia finansowego z UE.
MD: Pytanie od redaktora Macieja Dąbrowskiego: Co uważa Pan o elektrowniach atomowych? Czy odnalazłyby się w polskiej ekonomii i energetyce w przeciągu najbliższych 15 lat?
Czy realne jest zbudowanie ich w przeciągu właśnie 15 lat?
RG: Technologie dużych elektrowni jądrowych są za drogie, przestarzałe i nic nie rozwiązujące, jeśli chodzi o potrzebę transformacji energetyki. SMR – małe reaktory jądrowe są obietnicą i będą dopiero sprawdzane w skali przemysłowej, ale ich koszty (np. NuScale) już są porównywalne, a nawet trochę większe niż dużych elektrowni jądrowych. Nie wiemy jakie bariery finansowe, technologiczne, środkowe trzeba będzie rozwiązać. Gonimy za mirażem atomowym, kiedy mamy tanie i wciąż taniejące sprawdzone technologie oparte na wietrze, słońcu, biogazie, wielości technologii magazynowania i bilansowania przez elektroinformatykę (inteligentna energia). OZE to bezpieczne i innowacyjne, zdecentralizowane źródła. Atom jest niestety przestarzałą, drogą i scentralizowaną technologią, w której przez 70 lat nie rozwiązano problemu zabójczych odpadów wysoko radioaktwnych.
Pytanie od jednego z widzów: W tym momencie w elektrowni w Turowie pracuje ponad tysiąc osób, drugie tyle zatrudnione jest w turowskiej kopalni. Co pańskim zdaniem powinno się z nimi stać? Czy powinni zostać zwolnieni w razie zamknięcia elektrowni i kopalni, czy objęci programem specjalnego dostosowania i przystosowania do innej pracy?
Zamykanie całego kompleksu to musi być proces trwający wiele lat, do 2030 lub nawet 2035 roku (z wariantem utrzymania nowo wybudowanego bloku 500 MW dłużej w rezerwie energetycznej). Jest oczywiste, że ze względu na skalę trudności musi być robione z ludźmi i dla ludzi, także z samorządami, aby mieli jasne perspektywy, gdzie się znajdą w trakcie i po skończeniu tego procesu transformacyjnego. To ma swoją nazwę, programy i fundusze w UE i u nas. To proces „sprawiedliwej transformacji”, którą ta władza swoimi decyzjami o traktowaniu węgla jak niepodległości w rejonie zgorzeleckim zablokowała. Trzeba wrócić do opcji skorzystania z tych procedur, funduszy i doświadczeń.
ŁC: Pytanie od kolejnego widza: „To jest nasze wielkie zwycięstwo” – powiedział z dumą premier Mateusz Morawiecki. Jak ocenia Pan te słowa?
RG: Premier zachłystuje się od lat fotowoltaiką, pierw ją hamuje, potem wspiera, a teraz znów hamuje. Wiatraki blokuje przez 7 lat. Kiedy już ma wydać zgodę, to pojawia się poprawka o 700 m zamiast 500 m pisana na kolanie, która zmniejsza potencjał lokalizacji dla lądowej energetyki wiatrowej – dziś najtańszego źródła energii – o ponad 50%. W Europie sporo regionów odeszło już od węgla i wszyscy nam powtarzają: im wcześniej zaczniecie, tym większe efekty a mniejsze straty. Moim zdaniem, PiS tego nie chce wiedzieć i nie rozumie, oszukując górników i mieszkańców Turowa oraz Bogatyni, nie pokazując innych alternatyw jak prowadzić wydobycie węgla do 2044 roku.
ŁC: Na koniec — w którym kraju, Pana zdaniem, została poprawnie przeprowadzona reforma energetyczna?
RG: Wydaje się, że takim wzorem może być Dania, która konsekwentnie od kryzysu naftowego w latach 70. XX w. buduje alternatywę. Nie ma atomu i dojdzie do 100% OZE w najbliższych latach. Norwegia też dzięki zasobom wodnym i różnorodnym rozproszonym OZE szybko zmierza do uwolnienia się od paliw kopalnych, których jest wielkim producentem oraz neutralności klimatycznej, też bez atomu. My musimy przyglądać się Niemcom – wbrew niegodnym, zawstydzającym dla mnie, rządowym kampaniom hejtu. Niemcy odeszli od atomu, bo reaktory były już stare, a ryzyko awarii w nich rosło, lecz w ciągu 10 lat odejdą też od węgla – głównie brunatnego, wbrew temu, co się tu podejrzewa. Od dawna rozwijają energię słoneczną, wiatrową i biogazową. Teraz stawiają mocno na wodór i magazyny energii. To najbogatszy kraj UE, nasz największy partner gospodarczy, który zmierza w swojej transformacji zwanej Energiewende do 100% OZE i neutralności klimatycznej w latach 2040–2045. Polska powinna iść swoją drogą, ale w konstruktywnej współpracy z głównym partnerem gospodarczym, również, jeśli chodzi ratującą klimat transformację energetyczną.
Korekta: Kamila Szymczak
Szacunek dla redaktora że wytrzymał tyle w rozmowie z tym ekonapaleńcem. Opętany zielony aktywista nie myslący wogóle o obecnej sytuacji Polski w obliczu przemian energetycznych Krytykuje rząd nie mając żadnego lepszego realnego pomysłu tylko ekologiczne mrzonki