O rządowej aplikacji mObywatel znów zrobiło się głośno. Tym razem w związku z informacjami o planowanych zmianach oraz testach bezpieczeństwa. Czy jest się czym martwić? Jak zmieni się produkt Ministerstwa Cyfryzacji?
Na czele zmian?
Chyba nie trzeba nikogo przekonywać o tym, że cyfrowy portfel jest wygodny. Nie trzeba nosić ze sobą fizycznych dokumentów ani martwić się, że się zgubią. Oszczędzamy miejsce w naszych torebkach. Kiedyś trzeba było nosić portfel z gotówką, kartą płatniczą, dowodem osobistym czy biletem komunikacji miejskiej. Teraz wystarczy zabrać z domu klucze i telefon. O ile nie planujemy składania wniosków kredytowych czy wyjazdów za granicę, to wystarczy. Można nawet powiedzieć, że wyprzedziliśmy pod tym względem Unię Europejską, która dopiero opracowuje standardy w zakresie dokumentów cyfrowych. Holandia wirtualne paszporty ma dopiero w planach. I chociaż wiele jeszcze jest do poprawienia (na przykład zdigitalizowanie aktów urodzenia czy niektórych innych, wieczystych dokumentów) a cyfrowy dowód osobisty nie zawsze jest wystarczający, kierunek zmian wydaje się być jasno określony. Cyfryzacja jest faktem.
Wątpliwości
Mimo ograniczeń, wpadek (jak ta z pomysłem dostępu do “narodowej” telewizji) i niedoskonałości, mDowód jest generalnie dość pozytywnie przyjmowany. Wątpliwości natomiast budzi tryb wprowadzania zmian oraz kwestia bezpieczeństwa naszych danych. Trudno oczywiście oczekiwać pewnego zaufania do rządu, skoro informacje na nasz temat, gromadzone w związku z nieobytymi i kosztującymi 70 mln złotych “wyborami kopertowymi” były przechowywane w tabelce w Excelu, do publicznej wiadomości przedostaje się rządowa korespondencja z niezabezpieczonej skrzynki a ostatnio głośno jest również o aferze wizowej. Nie da się również nie wspomnieć o systemie totalnej inwigilacji w Chinach czy zabezpieczeniach na wypadek długotrwałego wyłączenia prądu. Black out jest możliwy, biorąc pod uwagę stan infrastruktury, ceny, wojnę w Ukrainie czy kryzys klimatyczny. Z tego względu niestety nie da się całkowicie zrezygnować z tradycyjnej dokumentacji. Ale można (i trzeba) wykorzystać tę wiedzę i sprawić, by cyfrowa transformacja była przeprowadzona rozsądnie i bezpiecznie.
Cyfrowe bezpośrednio i afera wizowa
Przede wszystkim konieczne będzie dostosowanie aplikacji do standardów unijnych, kiedy już wprowadzi się jednolity, europejski, cyfrowy dokument tożsamości. Poza tym warto dodać możliwość digitalizacji dokumentów, które wydaje się raz, jak akt urodzenia na przykład. Oczywiście urzędy nadal powinny dysponować oryginałami, ale nie ma powodu, by obywatele gromadzili stosy dokumentów, do których generalnie nie zaglądają i które poza nielicznymi sytuacjami, na co dzień, zupełnie nie są im potrzebne. Czy ktoś pamięta, kiedy ostatnio musiał komuś pokazywać swoje szkolne świadectwa? W przypadku paszportów może to być nieco bardziej skomplikowane, ale możliwe. Warto więc obserwować starania Holandii w tej kwestii. Kolejnym punktem zapalnym jest bezpieczeństwo danych wrażliwych i ich wykorzystywanie.
Wielki Brat patrzy, ale wpuszcza
Nie ma złudzeń co do intencji ekipy rządzącej. Nasze dane są gromadzone nie dla wygody obywateli, ale dla większej nad nimi kontroli. Dokładnie tak, jak z niesławnym rejestrem ciąż. Osobną kwestią jest niedostateczna ochrona tak wrażliwych informacji. Skoro nasz rząd, świadomie i z premedytacją straszący wszystkimi “obcymi” (choć bez imigrantów system emerytalny się załamie) dopuścił do tego, że kwitł nielegalny handel wizami, jak ma dbać o nasze bezpieczeństwo? Zamiast wdrażać procedury określone w przypadku nielegalnego przekroczenia granicy pozwolono, by ludzi bez weryfikacji, pomocy medycznej czy jedzenia wywożono do lasu. To znaczy, że nie ma możliwości ani kontrolować nikogo dotkniętego nielegalnym push-backiem, ani powstrzymać przed kolejnymi próbami, wymuszonymi z resztą przez białoruskie służby. W dodatku proceder ten, spełniający znamiona świadomego narażania zdrowia i życia oraz nieudzielenia pomocy lekarskiej trwa przy granicy z państwem, które wspiera Rosję w jej działaniach wojennych. To znaczy, że partia, tyle mówiąca o “ochronie” granic, po prostu pozwala nielegalnym imigrantom swobodnie się poruszać i zdobywać fałszywe dokumenty. Zasadnym wydaje się pytanie, jak zabezpieczone są te wystawione zgodnie z prawem?
Dobry kierunek zmian, ale…
Nie należy, oczywiście, obawiać się zmian czy rezygnować z udogodnienia, jakim jest cyfrowy portfel. Należy jednak wprowadzić dużo lepsze zabezpieczenia. I przede wszystkim zadać sobie pytanie, czy ufamy rządowi, który nie chroni należycie danych obywateli i pozwalał na handel polskimi wizami?
Źródło zdjęcia w tle: