Przejdź do treści
Strona główna » „Płynie w nas ta młoda krew” – o początkach, sukcesach i planach z zespołem Sad Smiles

„Płynie w nas ta młoda krew” – o początkach, sukcesach i planach z zespołem Sad Smiles

Materiał przygotowali Łukasz Cieśliński i Cezary Przybyłowski.

Tekst redagowała Kamila Szymczak.

Szymon Jarmuła, Tymon Łuszcz, Filip Abram i Patrycja Szawica tworzą obecnie jeden z najmłodszych, profesjonalnych zespołów muzycznych w Polsce. Koncertują w miastach całego kraju i odnoszą coraz większe sukcesy na scenie muzycznej. Jak zaczęła się przygoda młodego zespołu z Tarnowa nagrodzonego m.in. na World Talent Show? Kto wymyślił nazwę, czym inspirowali się twórcy i czy widzą się już w na poważnym rynku wydawniczym? O tym i nie tylko porozmawiamy dziś z zespołem Sad Smiles.

Omówmy jeszcze po krótce skład Sad Smiles. Frontmanem, a jednocześnie gitarzystą zespołu, jest Szymon Jarmuła, za kolejne gitary odpowiadają Patrycja Szawica i Filip Abram, a stawkę domyka Tymon Łuszcz akompaniujący reszcie zespołu na perkusji. Ich przygoda rozpoczęła się formalnie już w 2018 roku, kiedy to Szymon, wokalista i gitarzysta, podczas rozmowy z Filipem wpadł na pomysł założenia zespołu i szukali wspólnie odpowiadającej nazwy. Później wszystko potoczyło się jak lawina – trzynastolatkowie, idąc za ciosem, zebrali zespół złożony z bliskich im kolegów, rozpoczęli próby i po wstępnych, lokalnych występach w rodzinnym Tarnowie rozpoczęli promocję, w czym, niewątpliwie, pomógł im Bartosz Borówka z Agencji Koncertowej Borówka Music. Mimo dość krótkiego pobytu na rynku muzycznym, mogą poszczycić się wieloma, już światowymi, sukcesami; Zdobyli główną nagrodę na World Talent Show, koncertowali między innymi na Festiwalu w Jarocinie, Great September, OFF Festiwalu w Katowicach czy Takt Festivalu odbywającym się w Serbii (nawiasem mówiąc, wystąpili tam jako headliner). W swym dorobku mają dziesiątki wizyt w czołowych polskich komercyjnych rozgłośniach radiowych, a ich utwory rozbrzmiewały na głównych pasmach transmisyjnych. Zgodzili się także odwiedzić naszą skromną redakcję i odpowiedzieć na kilka pytań.

Fot: Julia Talarczyk

Obecnie rozwijają swoją kapelę i kontynuują trasę występów. Gościć będą między innymi na Festiwalu Końca Lata, który odbędzie się w dniach 23-24 września w podwarszawskiej Zielonce. Jeżeli chcecie zobaczyć Sad Smiles na żywo, nie traćcie czasu – do Zielonki jest jedynie 15 minut ze ścisłego centrum stolicy!

Pytania przygotowali Cezary Przybyłowski oraz Łukasz Cieśliński, redaktorzy Politics Now. Na pytania odpowiedział Szymon Jarmuła, lider zespołu, zaś za korektę odpowiedzialna była Kamila Szymczak.

Cezary: Witaj, Szymon! Gdy spoglądam na wasze zdjęcia, wyglądacie na grupkę młodych, wesołych ludzi. Skąd więc pomysł na nazwę zespołu Sad Smiles? Były jakieś inne propozycje nazwy, gdy rozmawialiście tamtej legendarnej nocy przez Messenger?

Szymon: Sad Smiles to dla nas nazwa opisująca młodość. Wahania nastroju są standardem, szukanie siebie w skrajnościach. Dużo się dzieje w głowie młodego człowieka. Na zdjęciach jesteśmy pewnie uśmiechnięci, ale w większości utworów mówimy o tym, co nas boli. Muzyka daje nam wolność i możliwość szczerości. Może były inne nazwy, nie pamiętam. Zakładaliśmy Sad Smiles na tym Messengerze prawie 5 lat temu (śmiech).

Łukasz: Jak się poznaliście? Wasz skład ukonstytuował się od razu w obecnym kształcie, czy musiał przejść wiele zmian i prób czasu? Ty, Szymonie, od początku miałeś być głównym wokalistą?

Szymon: Tymona poznałem w 1 klasie podstawówki w szkole muzycznej, gdy usiadł ze mną w ławce. Patrycję dzień później, kiedy także usiadła ze mną w ławce. Filipa poznałem w tarnowskim Studio Rocka u Pawła Mazura. Choć może się to teraz wydawać paradoksalne, na początku byłem perkusistą! W zespole nie było ani Patrycji, ani Tymona. Skład się zmieniał wiele razy. W pierwszą trasę po Polsce pojechaliśmy z Kacprem, kolegą poznanym we wcześniejszym studiu. Patrycja była wiolonczelistką, ale zaczęła grać na gitarze… tak to wyglądało.

Łukasz: Czy Wasze rodzinne miasto, Tarnów, dało wam szanse do rozwoju i pokazania swoich umiejętności? Jak zaczynaliście: właśnie tam, w tamtejszych szkołach i domach kultury, czy inaczej?

Szymon: Pierwsze publiczne pokazanie naszej muzyki nastąpiło na tak zwanym koncercie klasowym w „muzyku” (szkoła muzyczna; red). Drugi występ to restauracja Bombay Music… W ogóle pierwsze osiem koncertów odbyło się w Tarnowie lub okolicy. To bardziej zasługa pojedynczych ludzi, niż samych instytucji. Aczkolwiek naszą agencję koncertową (Borówka Music) polecił Artur, pracownik Tarnowskiego Centrum Kultury. I później ruszyliśmy w Polskę a nawet zagranicę. Dostaliśmy też w tym roku nagrodę Nadzieja Roku od włodarzy naszego miasta Tarnowa, tak więc nasze środowisko tarnowskie na pewno nas wspiera.

Cezary: Jaka muzyka was inspiruje, skąd jeszcze, prócz muzyki, biorą się wasze inspiracje?

Szymon: Najbardziej łączą nas takie zespoły, jak: Radiohead, Queens Of The Stone Age, Arctic Monkeys czy Muse, ale każdy z nas jest trochę z innej bajki. Filip ma obsesje na punkcie takich zespołów jak Rammstein czy Interpol. Ja kocham każdy rodzaj hip-hopu. Tymon kocha głównie polską muzykę. Patrycja to nasz łącznik, ona lubi to wszystko, a zwłaszcza Conana Gray’a. Filmowo to z Filipem i Pati lubimy raczej cięższe sytuacje typu „Fight Club”, Tymon natomiast woli inaczej. Inspiruje nas każde wydarzenie, w których pojawia się więcej emocji niż w „normalny” dzień.

Cezary: Jak to się stało, że zainteresowaliście się graniem rocka?

Szymon: Nie wiem, jak to się stało. Chyba po prostu najlepiej wyraża się nam w tym gatunku. Myślę, że robimy też alternatywę, britpop, czasem nawet i metal. Nie ograniczamy się gatunkowo w żaden sposób. Chodzi przede wszystkim o emocje.

Fot: Okładka minialbumu “Sad Smiles”

Cezary: Jak wam się grało z legendą polskiego rocka, Markiem Piekarczykiem? Jego udział w kawałku „Furia” jest świetny i przywodzi na myśl lata świetności zespołu TSA, dając utworowi potężnego, hard-rockowego kopa. Czy trudno było przekonać ikonę polskiego rocka do udziału w utworze?

Szymon: Marek Piekarczyk to wspaniały człowiek. Ma ogromną wiedzę i dużą dawkę dobrego humoru! Pracowaliśmy nad EP-ką z Leszkiem Łuszczem, tatą Tymka, który już wcześniej działał z Panem Markiem. Robiąc „Furię” słyszeliśmy tam gościnny udział legendy z mocnym głosem. Leszek zadzwonił i kilka dni później Pan Marek Piekarczyk znalazł się w 07 studio Leszka i bardzo się zaangażował. To była świetna przygoda, było pięknie. Pan Marek wspiera nas do dziś.

Łukasz: Jak wspominacie udział na OFF Festivalu w Katowicach?

Szymon: Dla mnie to były najlepsze dni mojego życia. Kocham poznawać muzykę, kocham wolność. Zaznałem tam jednego i drugiego. Super było poznać Artura Rojka, to jest nasz idol, a zagranie na jego festiwalu to był w ogóle kosmos! Udało nam się złapać nawet Dawida Podsiadło (mam obsesję na jego punkcie). Dużo ciekawych ludzi, dużo ciekawej muzyki… Raj!

Cezary: Na Spotify i Last FM jesteście tagowani jako „alternatywa”. Jeżeli wasza muzyka ma być alternatywą dla komercyjnego popu i dance’u z mainstreamowych rozgłośni, to rozumiem i jestem całkowicie za, natomiast uważam, że wasze utwory spokojnie mogłyby już teraz lecieć w prime time’ie w Antyradiu czy Esce Rock. Graliście już supporty przed kultowym zespołem Raz Dwa Trzy czy grupą Happysad, puszczali was w Czwórce, Radio 357 czy Nowy Świat. Jak do tego podchodzicie? Czy wierzycie, że możecie stać się w ciągu kilku lat czołowym zespołem polskiej sceny rockowej?

Szymon: Chcielibyśmy dotrzeć do jak największej ilości ludzi. Mamy spore ambicje, ale uważamy, że nasze plany i pomysły są realne. Odpowiadając krótko, wierzymy.

Łukasz: Zapytam teraz o singlowy utwór „Nie mogę”. Kto stworzył tekst do tej piosenki i czy kierowany jest do kogoś konkretnego, a wykrzykiwane uczucia zostały odwzajemnione?

Szymon: (Śmiech). Sam piszę teksty. To jest utwór o miłości. Może być to utwór zaśpiewany do kogoś, jak i do siebie, jak i do czegoś. Nagrywając utwór śpiewałem go do mojej ówczesnej dziewczyny. Teraz śpiewam go do siebie. Nie wiem, czy ma znaczenie do kogo jest adresowany. Chodzi o to, że jest po prostu o czystej miłości!

Łukasz: Nie wiem, czy się ze mną zgodzisz, ale w utworze „Unikalni” czuć niewątpliwe inspiracje Arturem Rojkiem i zespołem Myslovitz. Czy ich muzyka wpłynęła na wasz muzyczny rozwój?

Szymon: Zgodzę się. Muzyka zespołu Myslovitz na nas wpłynęła. Faktycznie w „Unikalnych” to trochę słychać.

Fot: Zespół pozujący do zdjęcia po koncercie

Łukasz: Koncertujecie po całym kraju, a już 23 września będziecie gościć na Festiwalu Końca Lata w moim rodzinnym mieście, Zielonce. Jak to się złożyło, że będziecie u mnie? Szykujecie coś specjalnego na występ? Czy możemy spodziewać się jakiegoś debiutanckiego utworu lub zapowiedzi kolejnego albumu?

Szymon: Tak! Jeden utwór zagramy tam po raz pierwszy. Nie wiem jak się to złożyło, to pytanie do Bartka Borówki, naszego managera. Czasem gramy na scenie głównej festiwalu w Jarocinie, a czasem u kogoś w kuchni, raz występujemy jako gwiazda festiwalu w Serbii, a kiedy indziej supportujemy inną, bardziej rozpoznawalną kapelę. Gramy dużo, bardzo to lubimy i chcemy tym sposobem docierać do coraz większej rzeczy słuchaczy.

Łukasz: Jesteście bardzo młodzi, przed wami całe życie. Jakie są wasze dalsze plany na zespół i edukację? Czy nie obawiacie się, że wraz z wiekiem jako zespół przestaniecie czuć chemię, a rozjeżdżając się po szkołach, będziecie mieć coraz mniej czasu na próby i wspólne występy?

Szymon: Nasz plan to wydawanie muzyki i granie jak największej ilości koncertów. Marzy nam się pierwszy album (powoli się do tego zabieramy). Plany na edukację są następujące: nie zawalić, zdać maturę. Nie obawiamy się, że stracimy chemię czy czas. Dbamy o komunikację. Jesteśmy przede wszystkim przyjaciółmi.

Łukasz: I ostatnie pytanie: Choć nie jesteście starsi od wielu ambitnych osób, które jeszcze czekają na docenienie, już teraz osiągnęliście ogromny sukces i można brać z was przykład. Jakie rady możecie dać swoim rówieśnikom, którzy tak jak wy, chcą spełniać się w swej pasji, jaką jest muzyka czy pisanie tekstów?

Szymon: Jeśli ktoś czuje, że muzyka to jego przyszłość, to niech w to idzie. To jest trudna branża, ale pełna przygód. Rada numer 1: nie poddawać się. Cierpliwości! Warto. To oczywiście też nadal rada dla nas. Wyrażajcie siebie i nie bójcie się tego, bo nie ma czego się bać. Wyrażanie siebie to dobra rzecz. Jeśli można to robić, to korzystajmy.

Łukasz: Bardzo dziękujemy za rozmowę!

W imieniu redakcji Politics Now i całego Sad Smiles chcielibyśmy tym samym zaprosić Państwa do śledzenia poczynań zespołu oraz do odwiedzania ich na koncertach. Najbliższa okazja już w tę sobotę w podwarszawskiej Zielonce! Sprawdźcie także media społecznościowe zespołu:

▶ Instagram: https://www.instagram.com/sad.smiles.band/
▶ Facebook: https://www.facebook.com/SadSmilesBand
▶ YouTube: https://www.youtube.com/@sadsmiles3500

Fot: Julia Talarczyk

Dodaj komentarz

Skip to content