Przejdź do treści
Strona główna » Cena myśli – „Widnokrąg” Wiesława Myśliwskiego #WartoPrzeczytać

Cena myśli – „Widnokrąg” Wiesława Myśliwskiego #WartoPrzeczytać

Sądzę, że nie trzeba nikomu przedstawiać persony Wiesława Myśliwskiego, gdyż jego sława i dokonania wyprzedzają jego osobę. Ten, urodzony w 1932 roku w Dwikozach pod Sandomierzem pisarz, zasłynął swoim niesztampowym stylem pisarskim pełnym filozoficznych przemyśleń, pisząc gorzko i wytrawnie, nie szczędząc trafnych krytyk pod adresem ludzkości. Nie tylko „Widnokrąg” obfitował w tego rodzaju magiczną analizę świata, lecz także, uważany już niemal za kultowy, „Traktat o łuskaniu fasoli”. Myśliwski, mimo skończonych 90 lat, nie próżnuje i nie zawiesił jeszcze swojej kariery – czego najlepszym dowodem jest powieść „Ucho igielne” z 2018 roku oraz wydany w 2022 roku sumptem krakowskiego Znaku zbiór esejów „W środku jesteśmy baśnią: mowy i rozmowy”. Wielokrotnie ekranizowana powieść obyczajowa „Kamień na kamieniu” doczekała się licznych krajowych i europejskich nagród. Powieść stanowi pełen sprzeczności obraz polskiej wsi w powojennych, a także dysputę o dojrzewaniu i przemyśleniach na temat czasu, pamięci i przemijania, porusza trudną sferę uczuć. Największą wartością tej książki nie jest fabuła, ale słowa. Możemy w niej podziwiać znakomity warsztat literacki autora pozwalający na formułowanie niezwykle głębokich refleksji przy pomocy bardzo prostych określeń.

Pisarz dwukrotnie został laureatem prestiżowej nagrody literackiej “Nike”. Pierwszy raz, właśnie za “Widnokrąg”, w 1997, otrzymał pierwszą w historii nagrodę, pokonując m.in Tadeusza Różewicza, Olgę Tokarczuk czy Michała Głowińskiego. Drugi raz, za “Traktat o łuskaniu fasoli” w 2007 roku, wyprzedzając dzieła Marii Janion, Jerzego Pilcha czy Marcina Świetlickiego. Jury dwukrotnie w swej decyzji doceniło warsztatową pracę twórczą Myśliwskiego, emocjonalne zaangażowanie czytelnika w słowa powieści i ponadczasową płynność przekazu obu wyśmienitych powieści.

Myśliwski odbiera nagrodę “Nike” za “Traktat o łuskaniu fasoli”. Pierwszy z prawej Adam Michnik.


Wróćmy jednak do powieści tytułowej. Myśliwski w „Widnokręgu” przedstawia zmieniający się w co raz dziwniejszą formę świat oczami młodego chłopca o imieniu Piotrek (autor utożsamia w postaci głównego bohatera samego siebie, jak również swojego syna Grzegorza, któremu zadedykował „Widnokrąg”). Narracja jest prowadzona przez autora w świetnym stylu – rozwija się i jest coraz dojrzalsza wraz z wiekiem głównego bohatera. Dorosły już bohater spogląda na znalezione gdzieś w domu zdjęcie przedstawiające jego wraz z ojcem. To jedno wydarzenie staje się przyczynkiem do długiego wspominania przeszłości. A jego początki nie były kolorowe – urodzony na biednej wsi, żyjący zaraz po zakończeniu II wojny światowej, nie widzi perspektyw poza niezmierzonym niebem i ciągnącymi się poza horyzont polami i łąkami. Także sytuacja mieszkaniowa nie napawa optymizmem, gdyż w jednym wiejskim domku mieszka aż dziewięć osób: Wujek Władek z żoną Martą, wujek Stefan z żoną Jadwigą oraz dziadkowie. Myśliwski nie kreuje w powieści obrazu przedstawionego przez innych wybitnych pisarzy, na przykład Władysława Reymonta czy Pearl Buck i nie wynosi pod piedestały trudu pracy na roli, nie opisuje zmieniającej się przyrody i funkcjonowania w niej człowieka. Autor zwraca uwagę głównie na religijność i obyczaje mieszkańców wsi, ich codzienne życie, zawiłe relacje, ale przede wszystkim na silne przywiązanie do tradycji. Nikt inny tak mistrzowsko i z przejmującym komentarzem nie opisałby tak ważnej dla przedstawionej w powieści rodziny, a tak błahej dla dzisiejszego człowieka czynności dzielenia ugotowanego na rosół kurczaka pośród członków rodziny zgromadzonych przy stole. Dla każdego była inna część, którą babcia z pieczołowitością odkrawała, każdy miał swoją kolejność otrzymania posiłku, a także każdy miał później swoje obowiązki związane z utrzymaniem niewielkiej chaty.

Głównym zajęciem młodego Piotra jest pilnowanie krów i pomoc przy roli, jednak, jak każdy chłopiec, chce on poznawać otaczający go świat i rozwijać swoje możliwości. To wtedy właśnie dowiaduje on się o wiejskiej legendzie tułacza pomagającego przy uprawie ziemi, który pewnego dnia uznał, że nie chce już żyć i będzie szedł tak długo, że umrze. Do Piotrka docierają najmocniej słowa, że „idzie on na sam widnokrąg świata”. I to właśnie ten widnokrąg staje się dla chłopca życiowym celem – wyrwanie się ze wsi i poznanie świata, zrozumienie tego, co jest ważne, a przynajmniej wtedy się takowe wydawało.
Chłopiec od maleńkości widział świat, którego nikt nie potrafił mu wyjaśnić. Mocno w jego psychice odbiły się również obrazy z szopy, w której żołnierze Armii Czerwonej zarzynali na mięso krowy gnane z terenów zabranych III Rzeszy. Nie mając co robić, podglądał często tusze zwisające z haków, a gdy go widziano, w ramach dobroci dawano mu podroby, a czasem i kawały mięsa. Wtedy myślał, że Rosjanie to przyjaciele i jeszcze przez wiele lat myślał, że jest to prawda.

Bo gdy dorósł i wyjechał z rodzicami ze wsi na krakowskie Rybitwy, zapisał się do komunistycznej młodzieżówki i awansował w jej strukturach. Ufano mu i wysłano nawet do jednej z cukrowni jako przedstawiciela partii, by ten wygłosił przemówienie do „ludu pracującego”. To doświadczenie również zaznaczyło ślad w jego podświadomości – czytając kolejne wersety „Notatnika Agitatora” zaczyna tracić wiarę w krzyczane hasła, w podprogowe przekazy i szczujące sugestie, które kazały widzieć co rusz wroga w każdym napotkanym człowieku. Jednak nie można go ot, tak krytykować, że ujrzał w rzeczywistych okupantach kraju kogoś dobrego – po utracie ojca musiał zapełnić lukę swojego życia.

Widnokrąg, tytułowe zjawisko książki Myśliwskiego

Bo, nie sposób ukryć, to ojciec był zawsze najważniejszym członkiem rodziny dla naszego bohatera. To on pomagał młodemu chłopcu przetrwać trudny okres powojennego niepokoju, to on zabierał go czasami na długie spacery dookoła wsi, by młody, choć na chwilę mógł ujrzeć piękno świata, na którym przyszło im żyć. Jednak ojciec z roku na rok słabł, a lekarze nie mogli znaleźć powodu, przez który jego stan zdrowia wciąż się pogarszał. Gdy wprowadzili się do Krakowa, do sutenery sióstr Ponckich (które dla Piotrka były po prostu ekscentrycznymi sąsiadkami, które „często przyjmują u siebie panów i dostają od nich prezenty”, a w rzeczywistości były prostytutkami), ojciec większość czasu leżał w łóżku i rozpamiętywał utracony czas, często narzekając. Piotr jednak mimo to darzył ojca niezwykłą miłością i widział w nim skarbnicę mądrości. Gdy musiał zaprowadzić go do lekarza znajdującego się na górze miasta, a jedyną drogą były wysokie schody, ojciec mimo ogromnego zmęczenia spowodowanego problemami z sercem opowiadał mu z chirurgiczną precyzją o historycznych bitwach i dowódcach. Podróż do lekarza potrafiła przeciągać się nawet do godziny, gdyż ojciec co kilka schodków musiał zatrzymać się i odpocząć, jednak dla jego syna był to dodatkowy argument, by ten uzupełniał jego wyobrażenia na temat odległych wydarzeń.

To właśnie świat wyobraźni był jego odskocznią od rzeczywistości. Po śmierci ojca główną pieczę nad nim przejęła matka. Nie można powiedzieć, by była ona złą osobą, ale na pewno była zagubiona, zraniona przez życie. Nie przypominam sobie drugiej takiej postaci literackiej, która umiałaby przez kilka stron rozwlekać monolog o zagubieniu buta, przy czym w tym monologu przejawiają się jej wszystkie cechy osobowości: Niepewność, zawzięcie, szalona chęć ułożenia życia sobie i wszystkim dookoła, swego rodzaju nadopiekuńczość połączona jednak ze staraniem się o uniezależnienie syna. Matka Piotra to postać z jednym z najtrudniejszych portretów psychologicznych, z którymi się spotkałem. Jednocześnie irytuje ale i inspiruje, da się w jej postaci ujrzeć zarówno swoich bliskich, jak i wynaturzenie, przesadzoną, karykaturalną wersję kogoś nam znanego. Jednakowoż postać ta w swej całości jest nierozerwalna i ciężko tu o stwierdzenie, jakoby była niespójna. Jej cechy, podobnie jak i temperament, rozpychają się w jej ciele i niewiele trzeba, by wybuchły, powodując burzę i płacz, na który często sobie pozwalała w zaciszu domu, kiedy nikt nie mógł zobaczyć i ocenić jej smutku.

Scena z teatralnej adaptacji “Widnokręgu”. Reżyserem spektaklu był Michał Kotański

Gdy z chłopca staje się mężczyzną, odrywa się od matki i poznaje Annę, swoją przyszłą żonę. To jej poświęca swój czas, to z nią dzieli chwilę, cieszy się i smuci, stara, by ta została doceniona i przyjęta na funkcję jej zmarłego ojca – organisty. Dzięki wielogodzinnym próbom i upartości udaje jej się przekonać proboszcza, że nie jest gorsza od swojego ojca i nawet będąc kobietą, można traktować ją na równi z mężczyznami. Choć stara się dzielić czas na swoją żonę i matkę, nie udaje mu się to, a starsza kobieta popada w co raz większy obłęd, nie mogąc znieść niesprawiedliwości świata.

Jednak historia Anny, prócz wielu wspominek Piotra na temat przyjemnych chwil, nie jest nam znana, a niemal pewne jest, że przedwcześnie zmarła. Wiemy tylko, że urodził im się syn, którego nazwali Paweł. Gdy chłopiec dorasta, wybiera się ze swoim ojcem w miejsca jego dzieciństwa. Nie jest to jednak dla ich obu miłe doświadczenie – Pawełek, jak to małe dziecko, po prostu się nudzi, chcąc wrócić do domu i bawić się na podwórku, zaś dla Piotra jest to pełna goryczy podroż do przeszłości, do wyrywania zęba bez znieczulenia, która przypala go żywym ogniem. Dziadkowie odeszli już z racji wieku, podobnie jak pozostali wujkowie prócz wujka Stefana, który nie mogąc poradzić sobie ze śmiercią żony i tym, że nigdy nie udało im się założyć rodziny, popadł w alkoholizm. Rodzinny dom bohatera zapadł się, a wzgórze, na którym później mieszkał, zaczęło zapadać. Piotr ujrzał wtedy, jak kruche i pozbawione fundamentów jest ludzkie życie i jak wysoka jest cena myśli – ich konsekwencją jest ból, tęsknota i kłująca nostalgia.

Piotr nie może przestać wspominać swojej zmarłej żony, po której pozostał mu tylko syn. Uświadamia sobie wtedy, że jest taki sam jak każdy inny członek jego rodziny: Jak dziadek, który w pewnym stopniu żałował, że nie wybrał innego życia, jak ojciec, który nie mógł pogodzić się z chorobą i straconymi szansami, jak matka-wdowa starająca się zapełnić po nim pustkę w swoim sercu. Choć dochodziło to do niego przez całe życie, to zrozumiał, że choć najważniejsza jest w życiu rodzina, walka o nią okupiona jest cierpieniem i niemogącymi się zaleczyć ranami. W ostatniej scenie powieści Piotr udaje się z synem na plażę, gdzie spędzają wolny czas. W pewnym momencie zaczynają budować zamek z piasku, a ktoś z zaskoczenia robi im zdjęcie. Tak właśnie zamyka się metaforyczna kłódka, która spaja całą powieść – rozpoczęła się i zakończyła oglądaniem ojca z synem.

„Widnokrąg” to niesamowita i dobijająca na swój sposób powieść, która nie tyle skłania, ile wręcz zmusza do refleksji, do zastanowienia się, jaki jest nas sens życia. Ten, kto pogubił się we własnym życiu i pragnie odzyskać właściwą perspektywę rzeczywistości, powinien koniecznie sięgnąć do książki, aby odnaleźć swój sens i już nigdy nie stracić z oczu spraw najistotniejszych.

“Widnokrąg” stanowi jedną z setek książek z mojej pokaźnej biblioteczki. Choć była to lektura trudna i mozolna, nie żałuję – kunszt i wrażliwość Myśliwskiego pozostają w człowieku na długo

Dodaj komentarz

Skip to content