W latach 1998 – 2000 miałem, jako jeden z nielicznych obywateli tego kraju w tamtych czasach, telewizję kablową w swoim domu. Oczywiście, jako dziecku, nie pozwalano mi oglądać wszystkiego, jak leci, ale po odrobieniu lekcji mogłem oglądać wideoklipy. W ten sposób poznałem mnóstwo interesującej muzyki z zachodu. Moimi ulubionymi gwiazdami byli i były didżeje, didżejki oraz ludzie produkujący i wykonujący muzykę taneczno-elektroniczną. Moimi idolami byli między innymi Marusha, Westbam, Sven Vath i inni.
Tak więc oglądałem na MTV w czwartkowe noce pasmo „Alternative Nation”, w piątki, na Vivie, „Berlin House” i na MTV „Chillout Zone”, a w soboty na MTV „Party Zone”. W 1999 roku zacząłem częściej oglądać Vivę Zwei, gdzie były nadawane teledyski takich zespołów, jak np. Mouse On Mars, Autechre, Tortoise czy Lithops, dzięki czemu miałem okazję i szansę poznać także ambitniejszą stronę muzyki elektronicznej.
Mouse On Mars to zespół, który oglądało i słuchało się z zapartym tchem, ponieważ miał zawsze coś nowego do powiedzenia w muzyce elektronicznej, a przede wszystkim otwierał nam głowy na nowe horyzonty muzyczne. Pochodzili oni z Niemiec, a dokładniej z Düsseldorfu a zespół założyli w 1993 roku. W skład zespołu wchodzą dwaj muzycy — Andi Toma i Jan St.Werner. Dzięki ich utworom łatwiej było nam polubić i zrozumieć np. twórczość takich zacnych grup jak Autechre czy Pan Sonic. Płyta „Niun Niggung” została okrzyknięta przez opiniotwórczy magazyn „The Wire” albumem roku 1999. W wakacje oglądałem nadawane przez Vivę kilkugodzinne relacje z festiwali Love Parade i Mayday.
Mayday to festiwal poświęcony bardziej przystępnym formom elektronicznej muzyki do tańca.
Pomimo faktu, że grały tam takie osobistości jak Jimi Tenor (słynny live act na odkurzaczu) czy sam Aphex Twin, puryści techno nie cenią go zbytnio i omijają festiwal, jak i dedykowane jemu kompilacje, szerokim łukiem. Uważają oni bowiem, że techno z Tresora (Jeff Mills, Robert Hood, Joey Beltram, Cristian Vogel, Neil Landstrumm) jest jedynym prawdziwym techno, a Mayday to komercja dla bogatej młodzieży. Moim zdaniem utwory na Mayday’owych składankach po prostu są przystępniejsze i łatwiejsze w odbiorze, niż większość undergroundowego techno, ale czy jest to wadą, czy zaletą, niech każdy oceni sam.
Style kompilacji ewoluowały z upływem czasu. Na początku było dużo mocnych brzmień (na przykład Infidus lub Army Of Darkness), potem pojawiło się electro i acid (Beroshima, Genlog, Miss Djax), następnie trance (Sunbeam, Yves De Ruyter) potem był drum&bass (Bassface Sascha, DJ Apollo, DJ Sebel), a nawet pojawił się big-beat (!), taki jaki Stretch N’ Vern.
Ostatnią dobrą składanką z Mayday’a była moim zdaniem „Worldclub” z 2006. Później było dużo monotonnego tech-house’u albo banalnego hardstyle’u i EDM i to już nie było to samo.
W 2013 została wydana jubileuszowa kompilacja „Mayday — The Complete Rave Generation” zawierająca najlepsze oldschoolowo-rave’owe utwory, które osoby urodzone w latach 80 XX wieku zapewne pamiętają ze swojej młodości.