Przejdź do treści
Strona główna » O bułgarskiej polityce słów kilka

O bułgarskiej polityce słów kilka

Wydawać by się mogło, że skrócenie kadencji władzy ustawodawczej pozwoli po wyborach powołać stabilny rząd, który będzie kształtować politykę państwa na następne kilka, bądź nawet kilkanaście lat. Zdarzyło się tak między innymi w Polsce, gdy Prawo i Sprawiedliwość, podczas swoich pierwszych rządów, prowadziło niekończące się spory (a także wywiązując nieczystą walkę) przeciw Samoobronie Andrzeja Leppera. Przyspieszone wybory z 2007 roku pozwoliły wtedy na wyłonienie koalicji PO-PSL, która rządziła nieprzerwanie przez następne 8 lat. Tymczasem w niedzielę 2 kwietnia odbyły się w Bułgarii piąte już przyspieszone wybory parlamentarne. Dlaczego tak się stało? Czy znów to nastąpi? Zastanówmy się…

Zacznijmy od faktów, a więc wyników niedzielnych wyborów, które uplasowały się następująco: 

– GERB — 26,51 %

– PP — 24,54%

– Odrodzenie — 14,15%

– DPS — 13,72%

– BSP — 8,94%

– ITN — 4,11%

Jako, że próg wyborczy w Bułgarii wynosi 4%, żadna z pozostałych partii startujących w wyborach nie wprowadziła swych przedstawicieli do parlamentu — Zgromadzenia Narodowego. 

Żeby zrozumieć niuanse ichniejszej sceny politycznej, omówmy po krótce każdą z wyżej wymienionych formacji.

GERB


Koalicja GERB, której (przynajmniej nominalnie) przewodzi prawdziwy weteran (żeby nie powiedzieć przeżytek) polityki – Bojko Borisov. Urodzony w 1959 roku, już w latach 80. czynnie angażował się politycznie. Był m.in. członkiem w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego, pracował w kilku ministerstwach, a nawet wykładał w stołecznej Akademii Policyjnej. Do głównego nurtu polityki dostał się jednak dopiero w 2005 roku, gdy obrano go włodarzem Sofii. Od tego czasu jego kariera znacząco przyspieszyła, na tyle, że w 2009 roku został premierem. Prawie że nieprzerwanie utrzymał się na tym stanowisku aż do 2021 roku, gdy to okazało się, że nie ma kto go zastąpić (ale nie uprzedzajmy faktów). GERB, kierowana przez Bojko Borisova, przez długi czas swych rządów nie przeprowadzała żadnych większych reform. Co więcej, nawet nie kierowała się (i dalej nie kieruje) jakąś konkretniejszą ideologią. GERB można zasadniczo nazwać skostniałą organizacją biurokratyczną – synonimem ,,systemu” czy też ,,establishmentu”. Ich władza opierała się na rozbudowywaniu coraz szerszego i szerszego aparatu biurokratycznego. Za ich rządów kwitnie korupcja, nepotyzm i załatwianie wszystkiego ,,po znajomości”. Nie można również zapomnieć o oszustwach wyborczych, które zdarzały się jednak głównie lokalnie i na niewielką skalę, na tyle, żeby tylko nie wywołać narodowej afery i nie obudzić przysłowiowego golema. Swoją drogą, ten właśnie przydomek przylgnął w niektórych kręgach do Borisowa. “Bojko golem” pasuje do tego człowieka niczym “sleepy Joe” do prezydenta USA. Bowiem ów golem Bojko, nie dość że masywną posturą i niejako ociężałością fizyczną, przypomina takowego; to również niczym ten golem jest nie do ruszenia. Bo czego jak czego, ale umiejętności zjednywania sobie wpływowych ludzi nie można Borisovowi odmówić. Jak to powiedział słynny bułgarski politolog Ivan Krastev: ,,Bojko chce mieć wszędzie przyjaciół. Zawsze wysłuchuje wszystkich stron sporu, i każdej przyznaje rację. Jest on politykiem najbardziej pro-amerykańskim, a zarazem najbardziej pro-rosyjskim, ale również najbardziej pro-europejskim.”


To ostatnie zdanie wedle mnie najbardziej oddaje kwintesencje golema Bojko. Jest on nie do ruszenia, gdyż ma przyjaciół po każdej stronie sporu. I rzeczywiście, dzięki temu udało mu sie przetrwać jako szefowi rządu wiele kryzysów. Najpoważniejszym z nich był największy protest antyrządowy od czasów upadku komunizmu z 2020 roku. Olbrzymie tłumy demonstrantów wyległy wtedy na ulice miast oskarżając długoletni rząd Borisova o nieudolność, niekompetencję, wszechobecną korupcję i skostnienie państwa. W sondażach opinii publicznej tylko około 20% Bułgarów popierało ,,golema” , na przeciw stanęło blisko 70% niechętnych premierowi. Rumieńców dodaje fakt, iż w protesty zaangażował się wieloletni nemezis Borisova – Prezydent Rumen Radev. Praktycznie wszystkie organizacje pozarządowe, zagraniczne fundacje a nawet rządy (w tym ambasada USA) opowiedziały się przeciw Borisovowi, gdy tymczasem premiera praktycznie bezwarunkowo poparła Europejska Partia Ludowa. Bezpośredni następca Donalda Tuska, Manfred Weber, zaapelował o poparcie dla rządu, który wszak jest ,,pro-zachodni”. Wbrew wszystkiemu, rząd przetrwał, a golem Bojko aż do regularnych wyborów z kwietnia 2021 pozostał na stanowisku. GERB co ciekawe wygrał również najnowsze wybory, lecz tym razem Borisov nie zdołał utworzyć koalicji i powołać rządu. Zresztą nikomu innemu się to nie udało…

PP

Drugie miejsce w niedzielnych wyborach zajęła partia PP Kiriła (czy jak kto woli po polsku – Cyryla) Petkova. Partia ta przyjęła praktycznie w 100% poglądy i idee zachodnich partii lewicowych. Petkov jest rzecznikiem idei wyznawanych przez takie partie, jak amerykańska Partia Demokratyczna, hiszpańska partia Socjalistyczna, niemieccy die Grüne czy też polska Wiosna Roberta Biedronia. Sam Kirił Petkov stylizuje się na prozachodniego; tym bardziej, że ukończył zarządzanie na amerykańskim Harvardzie. Nawiasem mówiąc, pijarowcy kształtujący wizerunek Petkova, jak i sam zainteresowany, często o amerykańskich studiach wspominali. Na tyle często, że podchwyciły to bułgarskie media, a za nimi również i zagraniczne. Wystarczy otworzyć wyszukiwarkę i wejść w pierwszy z brzegu artykuł anglojęzyczny o niedzielnych wyborach, a gwarantuję, że wzmianka o Harvardzie na pewno się pojawi. I wciąż powtarzana jest, aż do znudzenia sytuacja niczym z 2004 roku, gdy kandydat na prezydenta USA, John Kerry, rozdmuchał fakt posiadania ,,trzech purpurowych serc”, czyli medali z czasów wojny w Wietnamie… ale to już inna historia. Ale wracając, Petkov założył PP jesienią 2021 roku. Wtedy to już od ponad pół roku Bułgaria nie miała rządu. A władzę de facto sprawował prezydent Rumen Radev, nominując rząd techniczny. Ani wybory kwietniowe, ani lipcowe nie doprowadziły do wyłonienia stabilnej większości. Następne zaplanowano na listopad i tuż przed nimi do wyścigu włączył się absolwent Harvardu. Dzięki znacznym pieniądzom z zachodu, Petkov zaledwie w kilka tygodni doprowadził do utworzenia partii, która brylowała w sondażach. W końcu w trzecich wyborach roku 2021 – tych listopadowych – PP z ponad 25% poparcia zajęła pierwsze miejsce. Ambitny polityk doprowadził do stworzenia dość egzotycznej koalicji, w skład której weszli m.in. antysystemowcy i partia dziedzicząca spuściznę bułgarskich komunistów. Wydawało by się, że kryzys rządowy zażegnany, ale gabinet upadł zaledwie po pół roku. Pamiętają państwo, jak pisałem, że PP przyjęła ideologie zachodnich partii lewicowych? No i nie tylko ideologię, lecz również pieniądze, które to faktycznie zaczęły stymulować politykę, którą prowadził Petkov. I tak oto pod naciskiem zachodnich sponsorów absolwent Harvardu zapowiedział cofnięcie weta względem Macedonii, tak, aby ta mogła dołączyć do Unii Europejskiej. Zapomniał przy tym jednak, że lwia część Bułgarów uważa Macedonię za śmiertelnego wroga, czy też raczej za zbuntowaną prowincję, która prawnie powinna być podległa rządowi w Sofii. Ten błąd przypłacił najwyższą polityczną ceną – stanowiskiem. Oficjalnie antysystemowcy z ITN ogłosili zerwanie koalicji; mimo, że Petkov próbował jeszcze prowadzić rząd mniejszościowy, to zaledwie tydzień później ostatecznie przez wotum nieufności upadł. Rozpisano więc kolejne wybory…

Odrodzenie


Ponad 14%, które uzyskało “Odrodzenie”, co jest olbrzymim sukcesem tej relatywnie nowej partii prawicowej. Mimo, iż została ona założona w 2014 roku, to prawdziwą rozpoznawalność przyniósł jej dopiero rok 2020. Członkowie odrodzenia jako jedni z nielicznych bardzo ostro zaprotestowali wtedy przeciw obostrzeniom sanitarnym, wprowadzonym jeszcze przez rząd Borisova. To, w połączeniu z ostrym sprzeciwem wobec obowiązku szczepień przeciw COVID–19, pozwoliło im ledwie przekroczyć próg wyborczy w wyborach listopadowych 2021 roku. Wtedy to Odrodzenie, widząc skuteczność tej strategii, tuż po wyborach oficjalnie ogłosiło, że jest w stanie poprzeć każdy rząd, który by tylko zniósł wszystkie obostrzenia covidowe (nikt z ich oferty nie skorzystał). Wtedy to owa partia, przewodzona przez elokwentnego i oczytanego skrajnego radykała Kostadina Kostadinova, nabrała swoistego wiatru w żagle. Radykalni konserwatyści i narodowcy stanowili naturalną przeciwwagę wobec progresistów z PP. Podczas, gdy Petkov zaznaczał swoją prozachodniość, kosmopolityzm i wręcz memiczny już Harvard, Kostadinow ukazywał swój patriotyzm, nacjonalizm i przywiązanie do tradycji. W 2017 roku obronił doktorat na Bułgarskiej Akademii Nauk w Sofii. Czyli prymitywizm, brak ogłady, czy wykształcenia nie mógł już być argumentem przeciw Odrodzeniu. Ba! Stał się nawet argumentem za, gdyż Kostadinov napisał wiele publikacji historycznych, obyczajowych, bądź też biorących w obronę bułgarską diasporę. Gdy rząd Petkova planował znieść weto wobec Macedonii, lider Odrodzenia stał się jego najważniejszym krytykiem. Tym samym Kostadinov stał się rzecznikiem większości Bułgarów. W końcu w parlamencie ktoś wykrzyczał to, o czym codziennie rozmawiało się w lokalnych karczmach! W październikowych wyborach 2022 roku Odrodzenie niespodziewanie zajęło 4 miejsce, uzyskując ponad 9% głosów. Olbrzymi sukces! Widząc skuteczność podjętej strategii, Kostadinov postanowił powtórzyć manewr sprzed roku i kuć żelazo, póki gorące. Tym bardziej, że coraz bardziej odczuwalne dla zwykłych Bułgarów stały się skutki polityki rządu PP. Rosła inflacja, a Bułgaria wciąż wspierała ekonomicznie i sprzętowo Ukrainę walczącą przeciw Rosji, napływali uchodźcy, a wraz z nimi, niestety, również imigranci, i to nie tylko z Kijowa. W tych warunkach coraz mniejszy odsetek Bułgarów postrzegał Rosję jako zagrożenie dla pokoju i stabilności (jedynie 30%). Tymczasem Odrodzenie zaczęło coraz bardziej skręcać w prawo. Walczyli już nie tylko o prawa Bułgarów za granicą, lecz jawnie promowali bułgarski nacjonalizm. Mało tego – wobec spadku społecznego poparcia dla Ukrainy, przyjęli politykę hardo pro-rosyjską, a niedawno również anty-natowską; powielać zaczęli przy tym putinowską propagandę. Jak się jednak miało okazać podczas wyborów w niedzielę, a co już wiemy, przyniosło to oczekiwane skutki i zakończyło się sukcesem…

DPS


Następny wynik zajęła DPS. Niektórzy nazywają tę partię “liberalną”, bądź też “centrową”, a tymczasem prawda jest z goła inna. Jest to po prostu partia mniejszości tureckiej, która walczy jedynie o prawa tejże mniejszości. Dąży do zapewnienia swoim rodakom jak najlepszego statusu w państwie bułgarskim (i to nie tylko czystymi metodami). Otacza mniejszość turecką opieką, rządając dla niej najchętniej praw, rent i zasiłków, ale także czasem po prostu pracy. Możnaby rzec: jest to partia bezpartyjna. Od dawna nie była ona skłonna do wejścia w koalicję rządową. Czy tym razem będzie tak samo? Nie wiem, ale jeśli nawet, to możemy się łatwo domyśleć, czego zarząda. Na poparcie DPS w 90% składają się głosy olbrzymiej mniejszości tureckiej, a ich wynik zasadniczo pozostaje niezmienny od lat, i zależy głównie od mobilizacji elektoratu i frekwencji.

BSP


BSP jest partią z tradycjami (niekoniecznie chlubnymi, ale trzeba przyznać bez ogródek, wielkimi). Wywodzi się ona bowiem bezpośrednio z Bułgarskiej Partii Komunistycznej, która rządziła krajem aż do tzw. Jesieni Ludów i upadku Żelaznej Kurtyny. Dawniej stanowiła jedną z głównych sił w polityce, ale mniej więcej od dekady ich rola ustawicznie spada. Jedynym większym sukcesem, jaki odnotowali po 2009 roku, było wystawienie (a raczej poparcie) w wyborach prezydenckich, które otrzymał z ich namaszczenia generał Rumen Radev. Ten gruboskóry polityk, pomimo korzeni lewicowych, przy tworzeniu rządów technicznych (od końca rządów Borisova w 2021, aż do dziś, z krótką przerwą na rząd Petkova) kierował się raczej pragmatyzmem i tak zwaną “Starą Szkołą”. Pomimo, iż rząd techniczny de facto nie przeprowadzał większych reform, to po jego działaniach można go (każdy kolejny gabinet) nazwać jako raczej prawicowy. Radev na przykład złagodził obostrzenia covidowe, przełożył datę rezygnacji z waluty narodowej o rok (2024 zamiast 2023, co przegłosował krótki rząd Petkova), w kwestiach zagranicznych kieruje się wyważeniem i ostrożnością.

ITP


Jakby rzutem na taśmię ITN wróciło do parlamentu, ledwie przekraczając próg. Jest to bardzo ciekawą, a zarazem niejednoznaczną formacją. Powstała ona jako zmaterlizowanie społecznego niezadowolenia wobec rządu GERB, i jako efekt protestów końca 2020 roku. Wiele analogii możnaby tu przytoczyć wzgledem polskiego podwórka. ITN do złudzenia przypomina Kukiz’15. Również sam założyciel formacji – Sławi Trofimov – przez większą część życia był celebrytą i… muzykiem. Sam Sławi do polityki wielokrotnie próbował wejść (również agitując za referendum ustrojowym, którego los był zresztą bliźniaczo podobny do polskiego projektu JOW-a, promowanego w 2015 roku przez ruch Pawła Kukiza). W końcu, w pierwszych wyborach 2021 roku ITN, z showmenem jako liderem, wszedł do parlamentu. Ba! Nawet z wynikiem ponad 17% zajął drugie miejsce, tuż za GERB. Jak wiemy, rząd nie powstał, lecz ruch Trofimova kwitł, na tyle, że w lipcowych wyborach osiągnał niespełna 24%. Niestety, jako to często bywa w tego typu ruchach, oprócz haseł antysystemowych i ogólnej chęci zmian, nowych posłów nie łączyło właściwie nic. Kwestia utworzenia rządu była tym bardziej problematyczna, że sam Trofimov nie kandydował. Lud, który pokładał nadzieję w partii muzyka, szybko doznał zawodu. Wkrótce potem powstało PP, a bardziej rozpoznawalne stało się Odrodzenie. Pomimo trudności, wciąż pozostała pokaźna grupa wyborców, która ufała w czyste intencje Trofimova. Dzięki nim partia Sławiego (sam lider ponownie nie kandydował) ponownie weszła do parlamentu. Wynik był skromniejszy, ale wciąż pokaźny (niespełna 10%). Trofimov postanowił wtedy, iż za wszelką cenę postara się zakończyć kryzys i poprzeć nowy rząd. Tak więc lider PP, Kirił Petkov, miał już ułatwione zadanie. Przy wsparciu DB (partii o podobnych pogladach do PP, która zresztą poźniej bezpośrednio dołączyła do ugrupowania Petkova), oraz żądnej stanowisk BSP (wszak od początku rządów Borisova partia nie miała władzy) oraz właśnie ITN Sławiego Trofimova. Szybko się jednak okazało, iż nowy rząd będzie realizować jedynie politykę PP. Socjalistom z BSP zasadniczo to nie przeszkadzało, wszak otrzymali, co chcieli. DB, choć sceptyczne wobec co bardziej radykalnych pomysłów, pozostawało jednak lojalne i z całych sił popierało rząd. Jedynie ITN zdawał się na tym wychodzić jak przysłowiowy Zabłocki na mydle. Baza wyborców Trofimova była wtedy bliźniaczo podobna do tej, którą przed laty posiadał Paweł Kukiz. Na każde działanie rządu (a każde było lewicowe) patrzyli więc z poirytowaniem, a ich gniew uwewnętrzniał się na ITN, który wszak wciąż daje tej władzy większość. Podobno Trofimov już w lutym nosił się z zamiarem opuszczenia koalicji (tym bardziej, że jego postulaty wciąż były spychane na dalszy plan); powstrzymał go jednak przed tym wybuch wojny na Ukrainie. Sławi uznał, iż w obliczu takiej tragedii nie można doprowadzić do upadku rządu. Tymczasem poparcie dla showmana kurczyło się z dnia na dzień. W końcu, w czerwcu ubiegłego roku, gdy wobec rządu PP opór zaczął coraz bardziej narastać (jak wyżej mówiliśmy, wynikało to ze zniesienia weta wobec pogardzanej przez Bułgarów Macedonii) Trofimov w końcu sie przemógł. W iście Trumpowym stylu (nie poprzez Twittera, lecz transmisję ,,live” na Facebooku) ogłosił zerwanie koalicji, a za oficjalny powód podał, co ciekawe, głównie kwestie ekonomiczne. “Polityka gospodarcza Petkova doprowadziła nasz kraj na skraj przepaści!” – mówił muzyk. Zaczęła się więc kolejna kampania wyborcza. Pomimo wielu zabiegów, znaczna część elektoratu definitywnie odwróciła się od Trofimova. Wysiłki te jednak nie przyniosły skutku i tym razem ITN nie zdołało przekroczyć cztero procentowego progu wyborczego. Wydawać by się mogło, że bułgarski Kukiz ostatecznie przepadł, a jego ruch odejdzie w polityczny niebyt. Niespodziewanie tak się jednak nie stało i w wyborczą niedzielę (ledwo bo ledwo, ale jednak) ITN powstał z martwych.

Co teraz?

Autor grafiki: Paweł Ruszczak

Czy więc możliwe jest utworzenie rządu po piątych wyborach? Cóż, weźmy kalkulator! GERB na pewno nie zawrze koalicji ze swoim odwiecznym wrogiem, czyli BSP. Ponadto trudno by oczekiwać, że Borisov wpuści do rządu młodego i ambitnego Petkova (który, nawiasem mówiąc, trzeba zaznaczyć, ukończył Harward), który to przyćmiłby zaraz starego golema. Wątpliwe również, żeby doszło do sojuszu z ITN, która wszak wyrosła (i wciaż się opiera) na sprzeciwie wobec systemu. A cóż jest jego bardziej oczywistym utożsamieniem niż GERB… Odrodzenie? Właściwie czemu nie! Tym bardziej, że Borisov wielokrotnie zawierał już sojusze z partiami prawicowymi i narodowymi. Jednakże wątpię, żeby ktokolwiek był skłonny na jakąkolwiek koalicję z Konstadinovem.
PP ma ciut większą zdolność koalicyjną. Wyklucza jedynie (z wiadomych względów) sojusz z Odrodzeniem. Ponadto raczej mało prawdopodobna jest koalicja z GERB. Jest praktycznie niemożliwe, żeby dumny Borisov poparł Petkova na stanowisku szefa rządu. Tym bardziej, że Borisov mimo wszystko reprezentuje jednak bardziej tradycyjne wartości. Również wątpliwe, aby odrodzony ITN zgodził się ponownie postawić na sojusz z PP. Zostaje BSP i partia mniejszości tureckiej. Ci pierwsi zasadniczo byliby skłonni na taki scenariusz. DPS bardzo możliwe, że również; jednakże dość powszechnie wiadome są ich związki z rządem Tureckim. Nie wiadomo więc, czy skrajnie prozachodnia PP byłaby skłonna na sojusz z partią podległą Erdoganowi? Dobre pytanie! Mimo wszystko, taka koalicja wydaje się być najbardziej możliwa do uzyskania. Choć w mojej ocenie nawet i tutaj nadzieje są nikłe. Wedle mnie jednak czekają nasz kolejne, szóste już, wybory, które prezydent Radev zapewne zaplanuje na czerwiec lub lipiec…

Dodaj komentarz

Skip to content