Czy jednym z najważniejszych zadań systemu edukacji powinno być kreowanie elit intelektualnych narodu? Jakie umiejętności i cechy powinien kształtować? Z jakimi problemami boryka się współczesny system edukacji i jak można go ulepszyć? Są to pytania, na które odpowiedzi nie są jednoznaczne. To ostatnie stało się jednym z częściej obecnie rozważanych w debacie publicznej. Temat jest niezwykle złożony, dlatego należy go rozpocząć od określenia podstawowych celów edukacji.
Szkoła powinna niewątpliwie przygotować uczniów do samodzielnego życia; jest to jedno z jej podstawowych założeń. Powinna ona przygotowywać do życia samodzielnego i w szczęściu, które może dać zadowolenie z pracy, rozbudowane relacje społeczne, bezpieczeństwo materialne, czy założenie rodziny. Opierając się na tym założeniu można szybko wyciągnąć wniosek, że szkoła nie powinna być dla młodych ludzi miejscem udręki i katuszy. Jeżeli już od najmłodszych lat będziemy spędzać większość czasu w miejscu, które nie jest dla nas przyjazne, to ciężko będzie się tam nauczyć dobrych nawyków i prowadzić później szczęśliwe życie. Niestety, wielu ludzi ją tak traktuje i tylko szuka okazji, żeby jej uniknąć, w pewien sposób “odhaczyć”. Wierzę, że szkoła może być miejscem, do którego przychodzimy z radością, jednak do tego potrzeba gruntownych zmian.
Dużym problemem w polskich szkołach jest porównywanie uczniów i niedawanie szans tym, którzy radzą sobie gorzej na tle swoich rówieśników. Jednym z najważniejszych zadań systemu edukacji stało się kreowanie elit intelektualnych narodu. Nie zliczę, ile razy słyszałam, że jak się nie będę uczyć, to skończę „zamiatając ulice”. Czy naprawdę powinniśmy się skupiać ciągle na tym, żeby się uczyć, by stać się inteligencją narodu? Takie podejście może prowadzić tylko do wykształcenia patointeligencji — grupy dobrze wykształconej młodzieży, która pomimo gruntowej edukacji i świetnych ocen nie jest przygotowana do samodzielnego kreowania własnych decyzji i życia w podstawowych komórkach społecznych. Nie powinniśmy stawiać na pierwszym miejscu wykształcenia tych „elit”, a zdrowie psychiczne wszystkich uczniów. Niestety, szczególnie tych, którzy nie aspirują na stanie się wyedukowaną klasą, zostawia się mimochodem i wstawia co jakiś czas negatywne oceny za ich niedostosowanie się do większości, do swoich odmienności.
Jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że potrzebujemy w państwie ludzi wykształconych i wyspecjalizowanych. Ktoś musi podejmować decyzje, tak samo, jak reprezentować nas na arenie międzynarodowej. Potrzebujemy naukowców do prowadzenia badań i rozwoju nowych technologii, przedsiębiorców, którzy będą napędzać gospodarkę, czy inwestować w rynek. Elity intelektualne są również ważne dla funkcjonowania demokracji. To ludzie, którzy podejmują decyzje polityczne, opracowują polityki publiczne i nadzorują procesy demokratyczne, czy pobudzają ludzi do myślenia przez pisanie artykułów. Jednak można ten cel osiągnąć w inny, lepszy sposób, niż porównywanie uczniów ze sobą i wywieranie na nich presji — Nie każdy zostanie elitą intelektualną i nie ma w tym nic złego, potrzebujemy w społeczeństwie różnego przekroju ludzi. Powinniśmy też aktywizować wszystkich obywateli, a nie tylko tych, którzy „dobrze rokują na przyszłość”. Dzięki świadomej działalności społecznej będą mogli mieć o wiele szersze perspektywy patrzenia na świat niż te, które wpajają nam mass media, reprezentować swoje poglądy i dbać o prawa, przyczyniając się również do wzrostu demokracji. Dzięki zróznicowanej edukacji będą mogli oni wykazać się w sferach, których do tej pory się nie docenia, a kształtują prawidłowy organizm społeczeństwa.
Zamiast kreowania elit intelektualnych można by było kształcić też inne talenty; nie każdy odnajduje się w którymś z tych kilku sztywnych przedmiotów szkolnych. Niektórzy mają talent do aktorstwa, czy pracy z ludźmi, co też powinno się rozwijać. To tak jakby kazać małpie, żółwiowi i krokodylowi wejść na drzewo i każdego oceniać wedle tej samej skali. Myślę, że potrzeba bardziej zindywidualizowanego podejścia, jednak uważając na to, by Ci „zdolniejsi” nie czuli się traktowani niesprawiedliwie, tylko dlatego, że coś im lepiej wychodzi.
Zastanówmy się teraz, jakie umiejętności i cechy powinna kształtować w nas szkoła. Skoro ma ona nas przygotować do życia w społeczeństwie i pracy z ludźmi (większość zawodów, jeśli nie wszystkie wymagają tego w pewnym stopniu) to logiczne jest, że powinniśmy się tego uczyć. Szkolenie umiejętności miękkich jest obecnie tym bardziej istotne, że niedługo będą one jedną cechą, która czynić nas niezastępowanymi przez roboty. Już teraz większość rzeczy może napisać za nas chat GPT. Tworzy on do tego stopnia rozbudowane i szczegółowe odpowiedzi, że jest często niemożliwe odróżnienie ich od tych napisanych przez człowieka. Także część skomplikowanych operacji powoli wykonują już roboty ze względu na mniejsze ryzyko błędu. To samo tyczy się pojazdów. Samo jeżdżące samochody firmy Tesla robią obecnie furorę w krajach rozwiniętych.
Podsumowując moje rozważania, ważniejszym zadaniem systemu edukacji jest przygotowanie każdego ucznia do pełnienia roli aktywnego i odpowiedzialnego członka społeczeństwa, a nie wykształcenia elit intelektualnych. Skupienie się na nich może prowadzić do braku rozwoju postaw obywatelskich i odpowiedzialności społecznej u całego społeczeństwa. System edukacji powinien także rozwijać różnorodne talenty i umiejętności. Niektóre zawody wymagają nie tylko wysokiego poziomu wiedzy, ale także umiejętności manualnych lub artystycznych.
Ponadto uważam, że równość szans w edukacji jest ważniejsza niż samo kreowanie elit intelektualnych. Szkoła powinna zapewniać, że każdy ma równe szanse na zdobycie wiedzy i umiejętności, bez względu na pochodzenie społeczne, ekonomiczne czy indywidualne predyspozycje. Skupianie się na kreowaniu elit może prowadzić do nierówności w dostępie do edukacji i wzmacniać podziały społeczne, a także prowadzić do toksycznego „wyścigu szczurów”.
Pingback: I Gala nagrody im. Andrzeja "Ibisa" Wróblewskiego już w środę - Politics Now